poniedziałek, 1 października 2018

Zapowiedź sezonu 2018/19 - Chicago Bulls

Drogi Mateuszu,

Kiedy Bulls wytransferowali w zeszłym roku Jimmy'ego Butlera do Minnesoty, w zamian otrzymując dwóch młodych zawodników i 7. pozycję w drafcie, wiedzieli, że nadchodzi okres poważnej przebudowy. Sezon 2017/18 miał służyć strategicznemu przegrywaniu, po to, aby jak najszybciej wrócić do czasów chwały, jak za zdrowego Derricka Rose'a i Joakima Noah. Ich wysiłek prawie został zmarnowany, kiedy Nikola Mirotic w grudniu odpalił fajerwerki, prowadząc Bulls do kilku dodatkowych, niechcianych zwycięstw. Nie chcą ostatecznie rujnować swoich planów, Chicago oddało go w lutym do Pelicans, ale jeszcze tragiczniejsza forma pozostałych drużyn z dołu ligi, ścigających się o najgorszy bilans zwycięstw i porażek, spowodowała, że Bulls ponownie wybierali z numerem 7.

Teraz, gdy okazuje się, że Butler chce jak najprędzej uciekać z Minnesoty, zmienia się percepcja transferu dokonanego przez zarząd Bulls. Bezpośrednie po transakcji, za najciekawszy składnik uznawano Zacha Lavine, rozwijającego się rzucającego obrońcy, z drobnymi umiejętnościami rozgrywania, który skacze jak pasikonik (dwa razy wygrał konkurs wsadów), ale w obronie pozostawia wiele do życzenia. Franczyza uwierzyła w niego, proponując mu 4-letni kontrakt, z równą pensją $19.5 miliona na sezon. Jak na niesprawdzonego zawodnika, który ma za sobą zerwane więzadła, to ryzykowna inwestycja, ale Bull przewidują, że Lavine wykorzysta więcej niż tylko talent atletyczny, dokładając do tego punktowanie w okolicach 20/mecz i wreszcie mocniej starając się w defensywie. Chicago wyrównało kontrakt zaproponowany przez Sacramento Kings, i jeśli Lavine pójdzie negatywną ścieżką, to wtedy możemy uznać, że Bulls uratowali Kings przed poważnym błędem (a zazwyczaj działa to w drugą stronę).

Podobnym zagraniem, stawiającym na potencjał, może być wyciągnięcie Jabari Parkera z Milwaukee Bucks. Pod względem kontuzji Parker prezentuje się jeszcze gorzej niż Lavine, zrywając więzadła dwa razy w tym samym kolanie. Przez 4 sezony nie zdołał przekonać Bucks do grubej inwestycji w zawodnika wybranego przecież z nr 2. w drafcie. Parker nieco złudnie oczekiwał gwiazdorskiego kontraktu, wskazując na ofensywne statystyki (kiedy faktycznie mógł pojawić się na boisku).
Czas pokaże, czy Milwaukee podjęło właściwą decyzję zrywając tak szybko kontakty z teoretyczną gwiazdą. Bulls obserwując styl Parkera, który nieco przypomina Carmelo Anthony'ego, oraz małą ilość zawodników w składzie z dużym potencjałem, zaproponowało Parkerkowi następujące warunki: $40 milionów za 2 sezony, przy czym o drugim sezonie zadecyduje drużyna, a nie zawodnik. Ten kontrakt spełnił warunki obu stron, gdyż Parker może chwalić się, że otrzymuje $20-milionową gażę, a franczyza zapewniła sobie swobodę działania w przypadku kolejnej katastrofy kolan/słabej gry. Jeśli Parker spełni oczekiwania pokładane w niego przez trenera i zarząd, to jego umowa okaże się oszczędnością. Podobnie jak w przypadku Lavine'a nic nie jest pewne, ale moim zdaniem to Parker ma większe szanse na np. występ w meczu gwiazd, ze względu na wzrost, masę i szerszy zakres umiejętności w ataku. W zeszłorocznych play-off kibice Bucks mogli też przez chwilę zaobserwować Yeti, czyli starającego się w defensywie Parkera. Na to samo przez cały sezon będą liczyć kibce Bulls... ale przed podpisaniem kontraktu w Chicago Jabari nie popisał się PR-ową sprawnością, deklarując że: "w NBA nikt nie płaci za grę w obronie". Czas pokaże czy to sarkazm, czy głupota.

Największą nagrodą w transferze okazał się jednak numer 7. Bulls użyli go, aby zakontraktować wysokiego Fina, Lauri Markkanena. Przed draftem eksperci nie mogli się nadziwić, że patyczkowata maszynka do zdobywania trójek stoi tak wysoko w ocenie klubów. Opisywano go jako jednowymiarowego zawodnika, który może nie być fizycznie przygotowany do gry w NBA. Markkanen wziął się do przekonywania niedowiarków już latem, na mistrzostwach Europy, błyszcząc odważnym wchodzeniem pod kosz i braniem na siebie ciężaru gry dla reprezentacji Finlandii. Ostateczne wątpliwości zniknęły, kiedy okazało się, że uniwersytet w Arizonie sztucznie ograniczał jego potencjał, a sam Lauri przez cały sezon wyróżniał się nawet na tle utalentowanego zbioru pierwszoroczniaków. W tym sezonie powinien być opcją nr 1 dla Bulls, ale dopiero co okazało się, że kontuzjował łokieć wykluczając się z grania na 6-8 tygodni. Więcej miejsca dla Lavine i Parkera na monopolizowanie ofensywy?

W zeszłym roku Chicago zebrało sporo krytyki za draft, ale w tym roku sytuacja odwróciła się o 180 stopni. Wendell Carter jr. uznawany jest za jednego z najinteligentniejszych zawodników wchodzących do ligi, rozumiejący pozycjonowanie w defensywie i potrafiący kierować atakiem, niekoniecznie oddając mnóstwo rzutów. Na początku sezonu miejsce w składzie zabierze mu weteran Robin Lopez, ale jeśli Carter spełni oczekiwania, to uznaję Lopeza jako jednego murowanego kandydata do transferu.

Poza tym skład Bulls nie wygląda na tragiczny, większość zawodników cały czas ma coś do udowodnienia, a zadaniem trenera Freda Hoiberga będzie mieszanie składem, tak aby eksponować zalety graczy, a maskować ich wady. Kris Dunn potrafi bronić, ale nie rzuca. Cameron Payne nieźle rozgrywa, ale walczył z kontuzjami, Bobby Portis dysponuje szerokim arsenałem rzutów, ale zostawia otwartą bramę w obronie itd. itp. Nie sądzę, aby Bulls uczciwie walczyli o play-off (moim zdaniem nawet nie powinni, dając sobie szansę na jeszcze jeden zastrzyk talentu, chociaż kto tam wie na Wschodzie), ale tylko decyzja o kontrakcie Lavine'a mocno obciąża ich na przyszłość. Jeśli ten skład nie zacznie się sprawdzać, w przyszłym sezonie można go solidnie wyczyścić.

Przewidywania

Las Vegas wierzy w najsłabszą możliwą przyszłość stawiając over/under na 27.5. Wybieram w tym wypadku grube over 35-47.

2 komentarze:

  1. Jack: Z sympatii do Jordana, Benia i Finlandii (zarówno kraju jak i wódki) obstawiam 40-42

    OdpowiedzUsuń