sobota, 13 października 2018

Zapowiedź sezonu 2018/19 - Orlando Magic

Drogi Mateuszu,

Orlando Magic grają beznadziejnie od kiedy opuścił ich Dwight Howard, i będą beznadziejni też w tym roku. Znasz to uczucie jak czasami przychodzisz do domu, i ani nie możesz wciągnąć się w film, ani nie chce ci się grać na konsoli, przejrzałeś wszystkie strony w internecie, a ostatecznie twoją uwagę przykuwa drzemka na kanapie? To jest właśnie skład Magic. Patrzę, myślę, dumam i próbuję się przekonać do kogoś, jako do podstawy następnego znakomitego zespołu z Orlando. I nic, drzemka.

Magic od kilku dobrych lat mają zagwarantowany stały etat w loterii draftowej, ale zazwyczaj wybierają zbyt nisko (4-8), aby zapewnić sobie najwyższe szanse na zawodnika transformującego franczyzę. Analiza wyborów w drafcie wskazuje, że po numerze 1, procentowa szansa na trafienie megagwiazdy spada na łeb, na szyję. Właśnie dlatego Magic dysponują kombinacją zawodników, którzy może, gdzieś tam, przy pomyślnych wiatrach pokażą wszystkie pozytywy, o których mówili skauci.

Kiedy Orlando oddawało bez żalu Victora Oladipo, nie sądzili, że stracą gracza niezbędnego tej drużynie. Victor potrafi zdobywać punkty i podawać piłkę zawodnikom pod koszem, czego w Orlando nie ma. Przebieg sytuacji spowodował, że Oladipo znakomicie rozwija się w Indianie, a Magic dysponuję najgorszym zestaw rozgrywających w całej lidze, tuż obok Phoenix Suns.

Na kim zatem chce opierać swoją przyszłość Orlando? I jak możemy prawidłowo ich ocenić, skoro nikt nie poda im piłki?

1. Aaron Gordon

Gordon to najstarszy zawodnik z młodzieżowego zaciągu, najbliższy swojej pełnej wersji. Nie wiem czy w NBA gra ktokolwiek inny, kto potrafi na takich sprężynach wyskoczyć do kosza, kończąc wsadami z nieludzkich pozycji. Zach LaVine wygrał z Gordonem w konkursie wsadów, ale wzrost i masa AG wygrywają w trakcie normalnej rozgrywki. Gracz Orlando wszedł do ligi jako atleta w stanie absolutnej koszykarskiej surowości. Przez cztery sezony mocno pracował nad sobą, i niektóre elementy zaczynają wyglądać nieźle. Naturalna przewaga sportowa pozwala mu zdobywać darmowe punkty pod koszem i kasować zbiórki, ale rzut nadal pozostawia wiele do życzenia. W zeszłym sezonie przez pierwsze dwa miesiące trafiał trójki z regularnością, co zbiegło się z serią zwycięstw Orlando. Potem cała drużyna zeszła na ziemię, a wraz z nią celność z dystansu Gordona. Porównując z poprzednimi latami, to i tak zaliczył w tym elemencie wyraźną poprawę. Orlando ma nadzieję, że trend jest wznoszący, i w tym sezonie skuteczność AG za trzy wyniesie około 36%, co zrobi miejsce do gry dla innych zawodników. Trener Steve Clifford musi też zdecydować, która pozycja najbardziej pasuje do Gordona. Do tej pory najlepsze wyniki przychodziły gdy grał silnego skrzydłowego, ale przy takiej ilości zawodników podkoszowych w składzie, ciężko będzie mu przejąć to miejsce na stałe.

2. Jonathan Isaac

Nieco cherlawy, ale wysoki zawodnik z długiiiiimi ramionami. Z jednej strony zwiastuje przyjście nowego w lidze: pozbycie się masywnych, nieruchomych centrów, ale z drugiej znakomicie obrazuje jakiego ryzyka podejmują się franczyzy, aby znaleźć nowatorską receptę na zmieniającą się ligę. Gdyby Isaac wszedł do NBA 10 lat temu, trener kazałby mu bronić rzucających obrońców, albo niskich skrzydłowych, marnując wszystkie podkoszowe atuty tego niecodziennego zawodnika. W tym roku Clifford może wypróbować go na praktycznie wszystkich pozycjach defensywnie, ze względu na długie ramiona i zwrotność. O ofensywie na razie nie ma co mówić, bo ten element gry istnieje tylko w postaci schematów technicznych.

Niczego nie będzie można sprawdzić, jeśli Isaac nie wróci w końcu do zdrowia. W pierwszym sezonie zagrał zaledwie 25 spotkań, walcząc z problemami z kostką. Trudno się dziwić problemom zdrowotnym patrząc na jego zdjęcie. Magic zainwestowali dużo wybierając go z nr 6, więc w tym roku muszą przynajmniej zobaczyć, czy zachodzi jakikolwiek postęp.

3. Mohamed Bamba

Popularny "Mo" ma 213 cm wzrostu i najdłuższy zasięg ramion w historii ligi. W Utah Jazz gra francuski center Rudy Gobert, który może pochwalić się podobnymi wymiarami i jest jednym z najlepszych defensywnych zawodników w lidze. Jego gra ogranicza się jednak tylko najbliższych okolic kosza, natomiast Bamba przez całą dotychczasową karierę pracował nad rzutem z dystansu, który jak na wielkoluda wygląda zaskakująco płynnie. Nie można oczekiwać, że taki żółtodziób od razu powtórzy karierę Goberta, ale wszystkie narzędzia są na miejscu. Bamba pokazał także, że potrafi poruszać się na tyle sprawnie, żeby nie objeżdżano go na obwodzie. Ze wszystkich stron dobiegają też słowa pochwał na temat jego inteligencji i etyki pracy. Wielu gigantów wchodziło już do ligi tylko na bazie wzrostu i szybko z niej wypadało. Jeśli Bamba nie pokaże czegoś więcej, to Magic zaliczą kolejne kosztowne pudło.

Reszta składu będzie miała znaczenie dopiero jeśli któryś z wymienionych przeze mnie graczy eksploduje i wyciągnie Magic z bagna. Zarząd (a w nim wcześniejszy prezes Milwaukee) nie ma sentymentu do żadnego z zawodników w drużynie, co oznacza, że każda sensowniejsza propozycja transferowa może zakończyć się remanentem składu.

W tym sezonie Magic i tak nie będą się liczyć.

Przewidywania

Las Vegas ustawiło swoje oczekiwania na 31.5 wygranych. Magic nie mają umiejętności, ani motywacji do tylu wygranych. Kogo będą ogrywać regularnie? Atlantę? 27-55.

2 komentarze: