piątek, 28 września 2018

Zapowiedź sezonu 2018/19 - Charlotte Hornets

Drogi Mateuszu,

Charlotte Hornets żyją w przekonaniu, że w ich sytuacji (mały klub, niepewna ilość kibiców w hali), koniecznie należy co sezon przynajmniej próbować awansować do play-off, nie wychylając się ani w kierunku absolutnej tragiczności, ani nie wspinając się na szczyty konferencji. Historia i ostatnie sezony nie stoją po ich stronie, gdyż praktycznie niemożliwym jest konkurencyjnie walczyć w NBA, nie posiadając w szeregach przynajmniej jednej megagwiazdy, a tę ciężko zdobyć jeśli nie ma się wysokich wyborów w drafcie, wolnych środków w cap space, i nie robi się mądrych transferów.

W tym momencie szanse Hornets w walce o niską pozycję w play-off opierają się na zdrowiu, i tym jak dobrze będzie grał Kemba Walker.

Co dalej z Kembą?

Pierwszy rzut oka na budżet Hornets powoduje załamanie rąk, szczególnie widząc jak budżet upupiony na dwa następne sezony. Jako głównego winnego uznajemy całą organizację, ponieważ to oni zdecydowali w 2016, że najmądrzejszym wydatkiem zostanie 5-letni, 120 milionowy kontrakt dla Nicolasa Batuma, francuskiego skrzydłowego, którego na pewno obdarzono talentem przy urodzeniu, ale w skali ligi plasuje się w okolicach lekko powyżej średniej. Charlotte zapłaci mu minimum 50 milionów przez dwa lata, a za trzy Batum stanie z długopisem przed biurem dyrektora sportowego zgadzając się na swoją zawodniczą opcję na kolejny rok wynoszącą 27 milionów dolarów.

Płace Hornets uwzględniają też takie tuzy jak Bismack Biyombo (niewyróżniający się, defensywny center, który nie umie łapać piłki - 34 miliony/2 lata), Marvin Williams (starzejący się snajper za 3, z szeregiem umiejętności na dostateczny plus - 30 milionów/2 lata), czy Cody Zeller (solidny podkoszowy, z kruchym zdrowiem - 42 miliony/3 lata). Wszyscy oni zarabiają znacznie więcej niż Kemba, który właśnie wchodzi w ostatni rok swojego kontraktu. Cała franczyza stoi teraz przed znaczącą decyzją - czy płacić ogromne pieniądze lojalnemu zawodnikowi, który wszem i wobec opowiada o swojej lojalności do Charlotte, ale w swojej 7-letniej karierze zaciągnął Hornets do play-off tylko dwa razy? Czy może dać mu z godnością odejść np. do Nets, czy Knicks dając szansę na występy na większej scenie niż Karolina Północna.
Bez względu na to jak dobrze pójdzie ten sezon, kontraktowe negocjacje przyprawią oficjeli o ból głowy, jako że nowa umowa dla Walkera może oznaczać poważne płatności w podatkach od luksusu. Drużyny na szczycie ligi nie mają problemu z tym, aby taki podatek zapłacić, ale niepisana zasada wśród właścicieli zespołów mówi, że głębiej sięga się do kieszeni po drużynę kandydującą do mistrzostwa.

Hornets nie stoją nawet w połowie drogi. Moim zdaniem właściciel drużyny, czyli Michael Jordan, który był bezwzględny na boisku, ale w działaniach biznesowych okazuje się starym sentymentalistą przepłaci za Walkera, trzymając Charlotte w ligowej szarówce przez kilka następnych lat, a my stracimy okazję zobaczyć umiejętności dryblingu, sprytnych manewrów, i kluczowych rzutów Walkera w naprawdę ważnych konfrontacjach.

Gdzie leży nadzieja?

W dwóch poprzednich sezonach Charlotte wygrało tylko po 36 spotkań, co nie starczyło na wejście do play-off, ale pozwoliło wybierać w drafcie na nienajgorszej pozycji. Malik Monk (wchodzący w drugi sezon) i tegoroczny rookie Miles Bridges przystępowali do draftu z opinią utalentowanych zawodników, nieźle pasujących do współczesnego NBA.
Monk potrafi kreować rzut dla samego siebie, nie waha się odpalać bomb za trzy, a jego zdolności atletyczne, teoretycznie dają nadzieję na rozwój w kompetentnego obrońcę. W zeszłym roku jego największą przeszkodą okazał się konserwatywnie nastawiony trener Steve Clifford, który karał Monka ławką za nieuwagę w defensywie i błędne decyzje w ataku. Z Cliffordem pożegnano się po sezonie, i zastąpiono go Jamesem Borrego, do którego zadań należy między innymi wyciągnięcie z Monka czegoś więcej. Aby ten wybór w drafcie nie okazał się nieudany, w drugim sezonie oczekuję, że Malik przynajmniej podwoi minuty i punkty na boisku (w 2017/18 odpowiednio: 13.5 i 6.5).

Miles Bridges to hybryda zawodnika podkoszowego i obwodowego, pozwalająca myśleć o nim jako o obrońcy niskich skrzydłowych i silnych skrzydłowych. Bridges to doświadczony zawodnik uniwersytecki z dobrą etyką pracy i atutami siłowymi. Nikt nie będzie oczekiwał od niego, że eksploduje w NBA, ale każdy plusik przy jego nazwisku, to szansa, że kolejne sezony Hornets nie będą zmarnowane.

Co roku kibice w Charlotte wierzą, że Michael Kidd-Gilchrist przystąpi do nowego sezonu z odczarowanym rzutem z dystansu. Do tej pory czekało ich 5 lat rozczarowań.

Przy tak słabej dolnej części konferencji Charlotte do końca sezonu może liczyć się w walce o pozycje od 6 do 8, ale sukcesów w play-off nie wróżę. Serial z Kembą będzie znacznie ciekawszy.

Przewidywania

Las Vegas daje over/under na 35.5, co wydaje się bardzo rozsądne. Wybieram niewielkie over - 38-44

piątek, 21 września 2018

Zapowiedź sezonu 2018/19 - Brooklyn Nets

Drogi Mateuszu,

Wyobraź sobie następującą sytuację. Do klubu przychodzi zamożny właściciel (i słowo "zamożny" to gruby eufemizm), który postanawia, że pieniądze zapewnią natychmiastowy sukces. Ludzie w zarządzie rzeczonego klubu, którzy w przeciwieństwie do właściciela znają się na piłce dostają prikaz, aby nie szczędzić środków i szybkich rozwiązań pozwalających na teleportację w górną strefę sportu. Posłuszni pracownicy wykonują polecenia, wykupując zawodników, którzy w przeszłości osiągali sukcesy, i pasują do planu marketingowo, troszkę zapominając w jakim są wieku, czy do siebie pasują i co oznacza to dla przyszłości. O jakim klubie napisałem?

Manchester City.

Z tytułu posta wiedziałeś wcześniej, że chodzi mi o Brooklyn Nets.

Kiedy Mikhail Prokhorov wkroczył do amerykańskiego sportu, chciał koniecznie przenieść transferowe wzorce z europejskiej piłki, ściągając w jednym okienku Kevina Garnetta, Paula Pierc'ea, Derona Williamsa i Joe Johnsona, licząc na to, że zbiór znanych nazwisk magicznie sprowadzi mistrzostwo do nowej hali na Brooklynie. Ponieważ każdy z wymienionych dżentelmenów miał swoje najlepsze lato dawno za sobą, całość skończyła się katastrofą. Nie wiem, czy pamiętasz, ale gdy Manchester City trzymał siedmiu dobrych napastników w tym samym składzie, to efekty okazały się podobne. W przeciwieństwie do City, Nets srogo za to zapłacili, a z ich wyborów w drafcie do zeszłego roku korzystali Boston Celtics (i wcale nie wyszły z tego ogórki). Manchester City po początkowym szoku usystematyzował politykę transferową, i wydał dodatkowe miliony, osiągając wymarzony tron ligi angielskiej. W NBA za poważne błędy płaci się latami, i nawet najgłębsze kieszenie w tym nie pomagają.

Po początkowej tragedii Prokhorov i spółka postanowili zejść na właściwą drogę. Zatrudniono Seana Marksa (jako prezydent do spraw koszykówki) i Kenny'ego Atkinsona (jako trener) z założeniem, że przyjmą wizję długofalową. Od 2016 wykonali mnóstwo pracy, czyszcząc budżet, pozbywając się niechcianych kontraktów, i próbując uzupełnić skład jakimkolwiek przypływem talentu, czy dodatkowym wyborem w drafcie. I wreszcie, po trzech latach, słońce delikatnie przedarło się przez zielone korony drzew, z logiem Bostonu na liściach.

Nets w tym sezonie mogą, i chcą, być na tyle patologiczni, aby mieć szansę na potencjalną gwiazdę w przyszłorocznym drafcie. Jednocześnie, będą próbowali wygrywać mecze, pokazując, że obrany styl gry, oraz sprowadzani zawodnicy budują kulturę, która przyniesie wyniki w przyszłości, a także zachęci wolnych agentów do wysłuchania oferty z Brooklynu. Oba cele na pozór kłócą się ze sobą, ale zmienione zasady loterii draftowej (spłaszczenie procentowej szansy na zdobycie pierwszego wyboru) sprzyjają polityce Nets. Nawet jeśli zespół odrzutków i wyrobników okaże się lepszy niż kilka najtragiczniejszych drużyn w lidze, to i tak garnitury przybiją piątki, bo ciągle zachowają szansę na elitarny talent.

Rozpisuję się na temat przeszłości, bo ciężko powiedzieć interesujące rzeczy na temat przyszłego sezonu. Mimo wszystko, spróbujmy.

Na co zwrócić uwagę w tym sezonie?

1. Kenny Atkinson to jeden z najlepszych niewidzialnych trenerów w lidze, stosujący nowoczesną taktykę, opierającą się na rzucaniu trójek, i powstrzymywaniu ich w obronie, jednocześnie oczekując od swoich zawodników wymienności pozycji, i uzupełniania swoich umiejętności. Należy mu się szacunek za to, że w czasach beznadziei zachęcił zawodników do dawania z siebie 100%, nawet jeśli sezon kończył się przegranymi sześćdziesięcioma spotkaniami. Podobnie jak Brett Brown w 76ers, jeśli tylko dostanie odpowiednio utalentowanych wykonawców, jego system natychmiast dostanie iskrę. Niestety, w przeciwieństwie do Browna, nie ma do dyspozycji nawet w połowie takich talentów jak chociażby Joel Embiid, czy Ben Simmons.

2. Czy Brooklyn potraktuje poważnie wyścig o pierwszy wybór w drafcie, czy zmobilizuje się tak mocno, że przeskoczy największych patusów wschodniej konferencji realnie walcząc o play-off. Na wschodzie może wystarczyć 37 zwycięstw, co wcale nie wygląda na nieosiągalne.

3. D'Angelo Russell został wybrany z drugim numerem w drafcie przez Los Angeles Lakers w 2015. Od tamtego czasu zdążył nagrać kolegę z zespołu, który obwieszczał, że zdradzał swoją narzeczoną (Nick Young i Iggy Azalea, sprawdź), kontuzjować kolano, i zostać bezceremonialnie wytransferowany do zespołu z najczarniejszą przyszłością. Jaki jest pozytyw dla Russella? Ciągle uznaje się go, za jednego z niewielu zawodników Nets, którzy chowają w sobie elitarny potencjał. D'Angelo to duży, szybki chłopak na pozycji rozgrywającego, który widzi mnóstwo zagrań za przestrzeni całego boiska, a do tego nie boi się oddawać trudnych rzutów. Jeśli kiedykolwiek złoży to w coś, co przypomina profesjonalnego zawodnika, zamiast walczyć z kontuzjami i własnym charakterem, to Nets trafili w dziesiątkę. Jeśli nie, to Russell wraz z kolegą z draftu, Jahlilem Okaforem, będą ścigać się o to, który pierwszy wypadnie z ligi.

4. Jarrett Allen potrafi wysoko i szybko skakać, a jednocześnie okazał się sensowniejszym obrońcą  na pozycji centra niż pokazywały przeddraftowe przewidywania. Raczej nigdy nie osiągnie takiego statusu jak największe gwiazdy ligi, ale i tak przyjemnie w Brooklynie jest wiedzieć, że można trafić na konkretnego zawodnika z dalszym numerem w drafcie (w tym wypadku 22). Czekamy na 12pkt / 8zb / 1.5 blk.

5. Jaką cierpliwością wykażą się właściciele Nets do żmudnego planu Seana Marksa (powinni dać mu lata, ale to jest sport).

6. W jakich transferach Nets będą pośredniczyć? Mają miejsce w cap space na wspomaganie trudnych transferów między trzema drużynami, a za swój trud chętnie przygarną dodatkowe dobra, które przysłużą dalszej odbudowie.

Przewidywania

Już w zeszłym sezonie, naznaczonym nagminnym przegrywaniem dookoła ligi, Nets wystawali ponad beznadzieję. Wydaje mi się, że w tym roku będzie podobnie, i Brooklyn nie skończy na samym dnie konferencji, a jeśli jakiś talent wystrzeli ponad oczekiwania, to powąchają play-off.

Vegas przewiduje over/under 32.5 

Mój typek: mocno niepewne under 31-51

czwartek, 20 września 2018

Zapowiedź sezonu 2018/19 - Boston Celtics

Drogi Mateuszu,

W przeciwieństwie do poprzedniej drużyny, czyli Atlanta Hawks, tym razem spojrzymy na zespół z poważnymi ambicjami. Boston Celtics już w poprzednim sezonie przeszli najśmielsze oczekiwania, zajmując drugie miejsce w konferencji po sezonie zasadniczymi, i docierając do finału konferencji, gdzie pewnie przeszliby dalej, gdyby nie żelazna wola LeBrona Jamesa. A wszystko to bez dwóch teoretycznie najważniejszych koszykarzy - Kyrie Irvinga i Gordona Hawyarda. Były Cavalier przez cały sezon dbał o to, aby jego kolano utrzymywało właściwą formę, ale podczas jednej z rutynowych (dla niego) operacji, do nogi wdała się infekcja i zamknęła mu sezon dwa miesiące przed play-off.

Z Haywardem było "nieco" gorzej. Podczas pierwszej kwarty meczu otwarcia przeciwko Cleveland, Gordon pofrunął do kosza po alley-oopa po podaniu Irvinga. Akcja marzeń dla fanów Bostonu, prawda? Dwa nowe nabytki łączą swoje moce, i w tych krótkich trzech sekundach malują kolorową przyszłość przed kibicami Celtics. Brutalny powrót do rzeczywistości gwarantuje niezręczny upadek Haywarda, na lewą stopę, który rozrywa mu kostkę i łamie nogę. 5 minut po rozpoczęciu sezonu nowy zawodnik Bostonu dowiaduje się, że cały sezon spędzi w szpitalach i na rehabilitacji. Nie będę linkował kontuzji, ale można znaleźć go łatwo znaleźć na YouTube.

W miejsce gwiazd o ustalonej renomie wkroczyła młodzież. Jaylen Brown, kwestionowany jako trzeci wybór w drafcie 2016, w play-offach rzucał po 18 punktów na mecz, często w krytycznych momentach, a dodatkowo przyjmował na siebie trudne zadania defensywne. Możliwe, że młodszy od niego Jayson Tatum zbudował sobie jeszcze lepszą przyszłość, podchodząc do zdobywania punktów jak stary wyga, a nie rookie. W sezonie 2018/19 w miejsce "uzupełnienia" do składu wracają zawodnicy doświadczeni, a młodzież da krok do przodu. Pytanie więc:

Jak rozdzielić kłopot bogactwa na ograniczoną ilość minut?

Na kierownicy na pewno zacznie Kyrie Irving, zmieniając się z Terrym Rozierem, który odważnym występem w play-off (zwłaszcza przeciwko Milwaukee) zaskarbił sobie fanów w całej lidze, potencjalnie zwiększając wartość swojego następnego kontraktu (w tym sezonie ledwie 3 bańki, za rok ograniczony wolny agent). Znając zdrowie Irvinga, można spodziewać się, że i teraz Rozier otrzyma swoje szanse. Do tego mamy Marcusa Smarta, który może grać na pozycji 1 i 2, Jaylena Browna, pozycje 2, 3, 4, Tatuma, pozycje 3, 4 i Gordona Haywarda - 3 i 4. Nie można gwiazd bezceremonialnie posadzić na ławkę, ale nie można też ograniczać czasu grania tak utalentowanym młodzikom. Boston ma na czym opierać swoją nadzieję, ponieważ ich trenerem od 5 lat jest Brad Stevens, który pomimo młodego wieku jawi się niczym gwiazda mocno świecąca na firmamencie często wyblakłego trenerskiego nieboskłonu. Jego styl mądrego żonglowania zawodnikami, dostosowując taktykę do konkretnych przeciwników sprawdzał się w poprzednich sezonach, a w tym może doprowadzić ich na szczyt konferencji, a może nawet do finałów.

Siłę Bostonu stanowi także pewna defensywa zarządzana przez Ala Horforda, która w zeszłym sezonie przodowała lidze. Podstawą tego faktu jest to, że Celtics nie pozwalają przeciwnikom trafiać trójek (33.9% przeciwko nim, przy ligowej średniej około 36%), ani oddawać ich specjalnie dużo (9. miejsce). Zresztą w prawie każdej zespołowej statystyce defensywnej Boston plasuje się wysoko, mając wręcz idealną ekipę do współczesnego stylu gry, opartego na tym, że każdy zawodnik może bronić przynajmniej 3 inne osoby z przeciwnej ekipy. Brown, Smart, Horford, to znakomici obrońcy, Tatum na takiego wyrasta, a reszta Celtics jest tak dobrze wytrenowana, że wie jak uprzykrzać życie nawet najlepszym ofensywom. W tym roku, jeśli zdrowie dopisze, może być tylko lepiej.

Przewidywania

Celtics nie będą bezapelacyjnie najlepszym zespołem na wschodzie tylko w dwóch przypadkach:

1. Kawhi Leonard (Toronto Raptors) wraca do formy z roku 2016/17 i automatycznie staje się najlepszym zawodnikiem w konferencji
2. Czwórka Simmons, Embiid, Fultz i Saric z 76ers zalicza gigantyczny skok do przodu prześcigając talentem drużynowe zgranie Bostonu

Te scenariusze nie są niemożliwe, ale najbardziej prawdopodobna zdaje mi się przyszłość, w której to Boston szusuje do pierwszej pozycji.

Las Vegas daje over/under na 57.5

Mój typek: over, spokojne 60-22

środa, 19 września 2018

Zapowiedź sezonu 2018/19 - Atlanta Hawks

Drogi Mateuszu,

Sezon 2018/29 zbliża się wielkimi krokami. Podobnie jak w zeszłym roku, początku sezonu doświadczymy dwa tygodnie wcześniej niż zwykle, 16 października. Zespoły w tym momencie zbierają się do przeprowadzenia obozów, gracze wracają napakowani mięśniami/ ze straconymi kilogramami/nieskończonym repertuarem nowych, niepowstrzymywalnych zagrań, i tym niedościgłym dla niektórych rzutem z dystansu, ćwiczonym na Instagramowych filmikach. Zanim zacznie się właściwa zabawa, to przed nami jeszcze 6 meczów przedsezonowych, które, w zależności od wyników, będą absolutnie ignorowane, albo wyciągnięte zostaną z nich absurdalne wnioski. Składy drużyn w większości są gotowe, drobne ruchy mogą pojawić się na marginesach poszczególnych składów. Pierwsze rozmowy o poważnych transferach usłyszymy dopiero, kiedy komuś kompletnie nie wypali początek sezonu, i tęskno spojrzy na utalentowanych koszykarzy w drafcie, następnie dekonstruując swoją ekipę tak, aby nie wygrywała za dużo. Spodziewaj się wzmożonego ruchu od grudnia do lutego. We wrześniu prawie każdy jest zadowolony z tego, co ma.

Moje spojrzenie na nowy sezon zacznę od Atlanta Hawks, wykorzystując skomplikowany algorytm sortujący zespoły według tego, jak nisko w kolejności liter znajduje się pierwsza litera miasta, z którego pochodzi drużyna. Postaram się zarysować prawdopodobny scenariusz sezonu, głównych aktorów, a także podam mój oczekiwany typek, bazujący na tym, co przed sezonem myśli Las Vegas. Jeśli masz ochotę dołączyć do zabawy, napisz typ w komentarzu każdej drużyny i spróbujemy podliczyć sobie wyniki na koniec sezonu.

Wszystko zależy od Trae

Atlanta po słabym sezonie trafiła na trzeci wybór w drafcie. Trochę niespodziewanie cały czas znajdował się tam słoweński fenomen z Realu Madryt, czyli Luka Doncic. Spekulacje zakulisowe już przed draftem sugerowały, że Hawks bardziej interesują się supernową uniwersyteckiego sezonu koszykarskiego, czyli Trae Youngiem. Travis Schlenk, dyrektor sportowy Hawks, stanął przed trudną decyzją - zabrać swojego wymarzonego zawodnika trochę za wysoko, czy wyczarować kontrowersyjną draftową transakcję transferową? Na jego szczęście, chętnym partnerem do biznesu okazali się Dallas Mavericks (wybierający z nr. 5), którzy nie spodziewali się tego, że Doncic okaże się całkiem realistycznym celem tak daleko. Schlenk ponegocjował, zamienił się miejscami z Dallas, a za swój trud otrzymał także dodatkowy wybór w przyszłorocznym drafcie (Dallas zachowuje kolejność, jeśli będą jednym z najgorszych zespołów w lidze). Mavericks dostali swojego gościa, a Schlenk nie został oskarżony o sięganie po Younga za wysoko.

Na całej tej transakcji może się jednak przejechać, zwłaszcza jeśli Doncic okaże się jednym z najlepszych pierwszoroczniaków w ostatnich latach, a Trae Young zacznie zawodzić od samego początku... co jest prawdopodobne. Kiedy Trae grał dla uniwersytetu Oklahomy, to eksplodował w szokujący sposób, rzucając więcej trójek na mecz niż Steph Curry za czasów uniwersyteckich, i asystując jak Steve Nash. Nie było takiej odległości, z której Young nie wahałby się podejmować próby rzutu. W drugiej połowie sezonu przygasł, częściowo przez słabą jakość partnerów z drużyny, ale echo jego wczesnych wyczynów nadal pobrzmiewało w NBA. Niektóre z jego umiejętności są niezaprzeczalne - Young widzi wszystko na boisku, i chętnie podaje, a do tego podchodzi do kolejnych rzutów bez cienia strachu i wątpliwości. Wydaje się, że głowę ma przygotowaną do tego, aby przyjąć na siebie ważną rolę w Hawks, ale jego wady - niski wzrost, krótkie ramiona, średnia szybkość, i chaotyczna celność powodują, że stoi przed dwiema karierowymi bramkami - Hit, albo Kit. Dla powodzenia projektu Travisa Schlenka, koniecznie musi wybrać bramkę numer jeden, albo Atlanta będzie sobie pluć w brodę przez długie lata.

Na całe szczęście nikt niczego nie oczekuje od tegorocznego zespołu Hawks. Dwóch najbardziej doświadczonych zawodników, Kent Bazemore i Jeremy Lin, to potencjalne kąski transferowe, w zamian za dodatkowych młodych zawodników, czy wybory w drafcie. W tak młodej drużynie jak Hawks szkoda zwłaszcza Bazemore'a , który pełni wymaganą rolę w NBA, trafiając otwarte trójki i broniąc niskich skrzydłowych w zadowalający sposób. Początek sezonu zagra w Atlancie, budując swoją wartość transferową, ale uważaj na moment, kiedy tylko któryś z faworytów poczuje chęć wzmocnienia składu. Poza nimi zespół to młodzicy. John Collins to atletyczny center, który powinien celować w średnie 13 punktów/ 8 zbiórek, Taurean Prince co sezon rozwija jakiś element gry, a reszta składu to rookie, albo zawodnicy, którzy mają coś do udowodnienia (oprócz Vince'a Cartera, który ewidentnie tu nie pasuje, i albo odejdzie na emeryturę, albo przyczepi się do kandydatów do tytułu).

Atlanta będzie dążyć też do grania w nowoczesnym stylu - szybkie tempo (zeszły sezon 8. miejsce w lidze), i dużo trójek (7. miejsce), osiągając dwa cele jednocześnie - możliwości dla młodych graczy na wykazanie się, i niedemoralizujące, honorowe porażki, zapewniające szansę na dodanie kolejnych talentów w przyszłym roku. Jeśli już w pierwszym sezonie pomylili się co do Trae, to ten proces stanie się o wiele trudniejszy, a duch Doncica będzie krzyczał po słoweńsku z Dallas.

Sytuacja pieniężna ma się znakomicie w Atlancie. W księgach rachunkowych nie widnieją żadne beznadziejne kontrakty, a te, które są za wysokie, kończą się za rok. Jeśli jakikolwiek gwiazdor zdecyduje się w przyszłym roku na przyjście do Hawks, to spokojnie są w stanie zapłacić maksymalne kwoty. Zatrudniając nowego trenera (Lloyd Pierce, były asystent z Philadelphii), Atlanta widzi przyszłość długofalowo. W NBA nic nie jest zagwarantowane, ale cierpliwość i brak nagłych ruchów, zazwyczaj budują optymizm. Celem na ten sezon jest rozwój młodych zawodników, i wybór w pierwszej trójce draftu.

Przewidywania

W zeszłym roku Atlanta wygrała 24 mecze, i przegrała 58 (trzecie miejsce od końca w lidze). Zaawansowane statystyki mówią, że zagrali prawie dokładnie na skalę swojego talentu. Las Vegas stawia zakład over/under (czyli obstawiamy na mniej, albo więcej niż Vegas sugeruje) na 23.5 zwycięstwach, i ja wobec tego wybieram pewne UNDER.

Wiem, że Wschód to słaba konferencja, zwłaszcza na dole, ale to Atlanta ma największy bodziec, aby być na samym dnie (obok Brooklyn Nets).

TYPEK MICHAŁA: 20-62, ostatnie miejsce w konferencji.