Drogi
Mateuszu,
Mimo,
że mój typek na finał Zachodu wskazuje, że jestem przekonany o
zwycięstwie Golden State Warriors, to i tak uważam, że obie serie
niosą ze sobą dużą możliwość niespodzianki. Z tym, że o ile
wybór na Zachodzie mogę sobie jakoś racjonalnie wytłumaczyć, to
na Wschodzie o wiele ciężej mi się zdecydować.
Wszystko
sprowadza się do tego, czy wierzę w dotąd niepokonaną kartę
LeBron (+4 do gadzich przeciwników), czy w znakomicie trenowany
kolektyw Boston Celtics? Cavaliers wyglądali tragicznie w pierwszej
rundzie, nieprzekonująco przechodząc niedoświadczony zespół
Pacers, negując wszystkie pozytywne słowa wypowiedziane o
odświeżonym zespole po śródrocznych transferach. Nikt ze
sprowadzonych w lutym zawodników nie dołożył swojej cegiełki w
tej serii, zmuszając Ty Lue do wystawiania ekipy LeBron, i starzy
dobrzy znajomi, na plecach których Cavaliers przesmyknęli się do
drugiej rundy. Tam oczekiwali Toronto Raptors, którzy dokonali
rozległych zmian w systemie gry, ustawiając działo z trójkami w
kierunku Cleveland. Na nic się to nie zdało, bo LeBron wsadził
rękę w ich klatę, i na żywca wydarł im serce, potrzebując na to
mniej magicznej mocy, niż Mola Ram.
Dodatkowo,
sam sobie podwyższył poziom trudności - w meczu nr 2 sprawdził
jak często może trafiać MJ-owskiego fadeawaya (stajesz na
przeciwko obrońcy, i oddajesz rzut odskakując od kosza, opadając;
MJ zbudował na tym całą staroczłowiekową część swojej
kariery). Odpowiedź brzmi 7.
W
trzecim spotkaniu wszystko wskazywało na dogrywkę, ale LeBron miał
pomysł. 8 sekund przed końcem meczu zaczął dryblować spod
swojego kosza (niezbyt szybko). Gdy na zegarze zostały 4 sekundy
dopiero przekraczał połowę boiska. Potem spokojnie wszedł do
półdystansu, niezbyt precyzyjnie obrócony w stronę kosza,
ponieważ jego nogi wskazywały w publiczność, tors 45 stopni
dalej, a tylko ramiona i głowa skierowały się ku celowi. Około
sekundy do końca meczu, LeBron jedną ręką pchnął piłkę w
kierunku wysokiego punktu na tablicy, gdzie po odbiciu delikatnie
wpadła do kosza, kończąc marzenia Raptors o szansach w tej serii.
Następnie, dokładając troszkę soli do rany, kamera pokazała Kyle
Lowry bliskiego łez, obrazując w ten sposób symboliczną relację
LeBron = Raptors.
Pytanie
brzmi, czy Boston siedzi tak samo głęboko w kieszeni Jamesa? W
poprzednich latach dostawali wciry bez pardonsu, w tym roku grają
bez swoich dwóch potencjalnie najlepszych zawodników, ale też w
całych play-off pokazują serce, i wyciągają wygrane mecze z
kapelusza. W trudnej serii z Milwaukee mogli odpaść, gdyby tylko na
przeciwnej ławce siedział prawdziwy trener. W półfinale
konferencji Philadelphię stawiano w roli faworyta, i mimo, że wynik
(4-1) wskazuje na znaczną przewagę Bostonu, to tak naprawdę tylko
jedno spotkanie wygrali przekonująco. Pozostałe mecze Boston wydarł
76ers z niedoświadczonych rąk, zachowując chłodną głowę w
decydujących momentach. Jeśli przejrzeć blogosferę, to opanowanie
Bostonu emanowało przede wszystkim od trenera Brada Stevensa, który
został obwieszczony geniuszem, profesorem, najlepszym trenerem w
lidze, i czarodziejem. Strategiczne manewry, oraz rozwój zawodników,
na których nikt nie liczył spowodowały, że nawet stając
naprzeciw rozpędzonego LeBrona nikt nie wyklucza Bostonu bez Kyrie
Irvinga i Gordona Haywarda.
Żeby
tak się stało Celtics muszą odpowiedzieć sobie na następujące
pytania:
Czy
ktoś może chociaż minimalnie przeciwstawić się Thanos...
LeBronowi?
Spojrzyjmy:
1.
Jaylen Brown - warunki fizyczne wystarczające na to, żeby stanąć
na drodze Jamesa, ale potyczki z przeszłości wskazują, że Bron
nadal jest dla niego za silny. Brown w tych play-off zdobył mnóstwo
doświadczenia, i awansował przynajmniej dwa poziomy, ale teraz
staje w obliczu naprawdę groźnego bossa, i może zabraknąć mu
trochę umiejętności.
2.
Jayson Tatum - rookie, bez masy na LeBrona.
3.
Marcus Smart - znakomity defensor, ale brakuje mu wzrostu.
Frustrujący dla przeciwników zawodnik, ze względu na to, że jego
model obrony to stanie tak blisko przeciwnika, że praktycznie chodzą
w tych samych szortach. LeBron pokona go mózgiem.
4.
Marcus Morris - pan Marcus twierdzi, że w lidze jest tylko dwóch
znakomitych obrońców Jamesa. Kawhi Leonard, i właśnie on. Zgadzam
się z nim w 50%.
5.
Semi Ojeleye (sprawdź sobie jego pełne imię na wikipedii) - dobrze
"zbudowany" rookie, który może postawić masę na drodze
LeBrona. Znany również jako 6 darmowych fauli.
6.
Al Horford - nie spodziewam się takiej konfiguracji często, bo Al
chyba jest za wolny na to, żeby trzymać się Jamesa na obwodzie,
plus może mieć koszmary z czasów Atlanty.
Cała
liga zastanawia się nad tym, czy istnieje możliwość zwolnienia
LeBrona, i Boston nie jest wyjątkiem. Jak widzisz, mam wątpliwości
co do wszystkich zawodników, ale też zwróć uwagę, że wymieniłem
potencjalnych 6 obrońców, co oznacza, że niczym Planetarianie,
mogą wygrać ten pojedynek zespołowo. Zakładamy jednak, że LeBron
rozegra tę serię na przynajmniej normalnym swoim poziomie (28
pkt/8as/9zb).
Czy
wobec tego Boston zatrzyma minionków LeBrona?
Tutaj
sytuacja wygląda znacznie bardziej optymistycznie dla Bostonu,
ponieważ eskadra orła z Kevinem Love i Kylem Korverem na czele
zaczęła prezentować troszkę więcej dopiero w serii z Raptors, a
Celtics są zdecydowanie lepiej przygotowani do obrony linii rzutów
za trzy punkty, która stanowi klucz do ofensywy Cavaliers. Z drugiej
strony Love dysponuje arsenałem, którym może pokarać Boston,
aktywując akcje dwójkowe z LeBronem, Korverem, czy Georgem Hillem,
walcząc z podkoszowymi zawodnikami Celtics, i rozdając podania z
tej półdystansowej strefy po lewej stronie linii od rzutów
wolnych. Reszta kolegów Brona musi stanąć na wysokości zadania, a
ich zadaniem minimum będzie trafiać czyste rzuty. W każdym meczu
Cleveland kluczowe jest te 5 minut, kiedy LeBrona nie ma na boisku.
Jeśli Cavs ten moment zagrają na remis, to przewaga leży po ich
stronie.
Mimo,
że nie czuję się w gotowości do napisania hagiografii Brada
Stevensa (jeszcze), to wiem, że potrafi on dostosowywać taktykę
zespołu z akcji na akcję. Jak tylko zobaczy, że coś Bostonowi nie
wychodzi, to taktyczny superkomputer wypluje inne rozwiązanie. Ze
względu na przetrzebiony skład liczba rzeczonych rozwiązań jest
ograniczona, ale zmuszanie Jamesa i spółki do dostosowania
podejścia to dobry sposób na wybicie ich z rytmu. Stevens także
bez wahania wskaże swoim zawodnikom słabe punkty obronne Cavaliers
(np. Korver) i bezlitośnie skieruje tam ofensywne akcje, być może
kierując Ty Lue do zdejmowania najwydajniejszych ofensywnie piątek
z boiska.
Seria
Bostonu z 76ers lekko zachwiała moją wiarą, że top-end talent
przeważa w play-off, ale Philadelphia nie dysponowała też
doświadczeniem Cavaliers (i LeBronem). James musi kiedyś przegrać
we wschodniej konferencji, i nie wątpię, że Celtics postawią
ultratrudne warunki, ale to jeszcze nie ten rok.
Cleveland
Cavaliers - Boston Celtics 4 - 2
Typki
w komentarzu,
Michał