środa, 31 stycznia 2018

Dlaczego wybrałem NBA?

Drogi Mateuszu,

Chciałem podzielić się z tobą powodami dlaczego w zasadzie przestałem oglądać/interesować się piłką nożną na rzecz NBA.

Za gównioka w mojej głowie nie istniał taki alternatywny wszechświat, w którym przestałem uważnie śledzić wydarzenia w piłce nożnej. Mecze transmitowane w telewizji miały następującą hierarchię:

1. Liga Mistrzów
2. Ekstraklasa

Nie pamiętam, żeby dawno, dawno czas istniał jakikolwiek dostęp do piłkarskich lig z szeroko pojętego Top 4 (Hiszpania, Anglia, Niemcy, Włochy), przynajmniej na otwartych kanałach. Oczywiście dorastaliśmy w momencie, kiedy pojawiały się Wizja Sport, czy Polsat Sport, odblokowując dostęp do dzielnych poczynań w lidze holenderskiej, albo szkockiej. Nawet teraz, kiedy drogi w pizdu Canal+ trzyma prawa do najlepszych lig w swojej jamie, głośno sycząc, gdy tylko ktoś na nie spojrzy, dostęp do jakościowo wysokich transmisji jest praktycznie nieograniczony w internetowej wypożyczalni. Czy chodzi zatem o nasycenie ilością spotkań? Zdecydowanie nie. W normalnym sezonie NBA (w którym milionerzy nie kłócą się z miliarderami jak podzielić się najsmaczniejszym tortem zrobionym z pieniędzy) do obejrzenia jest 1230 spotkań (gdybyś oglądał wszystkie mecze piłki, mógłbyś zobaczyć wszystkie spotkania w sezonie z trzech topowych lig + prawdopodobnie Champions League), gdzie dla części drużyn same mecze przestają mieć sens często w połowie sezonu.

Dlaczego zatem NBA? Podzielmy moje powody na kilka kategorii:

1. Gra sama w sobie

Ur-argumentem zostaje wyższa punktacja w pojedynczym meczu, niż w jakimolwiek meczu piłkarskim poza Vanuatu - Australia (i nawet wtedy nie), ale to zbyt proste wytłumacznie. Bartek S. twierdzi, że kosz jest nudny bo każda drużyna zdobywa punkty, jak tylko idzie na bramkę przeciwnika. Oczywiście chodzi o kosz, ale Bartek mówi z perspektywy niewiedzy. Nawet gdyby to założenie byłoby prawdą, to koszykówka i tak broni się następującym faktem - jeśli chcesz być znakomitym zawodnikiem, musisz być pozytywem zarówno w ataku, jak i w obronie. W piłce nożnej Fabio Cannavaro bronił znakomicie, ale nigdy nie był odpowiedzialny za ostateczne 30% akcji ofensywnej. Najsłuszniej najlepiej opłacani zawodnicy NBA mają do zaproponowania odpowiedzi zarówno w ofensywie, jak i w defensywie (starający się LeBron jest prawdopodobnie najlepszym przykładem takiego rozkładu pracy, jego resume leży przede wszystkim w finałach 2016, ale także w finałach przegranych 2017, 2015, 2007). Piłka nożna przez rozprzestrzenienie pozycji nie wymaga aż takiego zaangażowania i w atak, i w obronę jednocześnie. Pep próbuje osiągnąć tę jedność, tak jak wcześniej Rinus Michels czy Johann Cruyff, ale ilość zawodników, czy szerokość i długość boiska niwelują próby niewelowania znaczenia pozycji.

2. Osobowości

Już nie wierzę tak jak kiedyś, że piłkarze są absolutnymi durniami (aczkolwiek % takowych raz na jakiś czas wychyla swój brzydki łeb w postaci tweeta, wywiadu, czy doboru towarzyszy i aktywności pozapiłkarskich). Weszło robi wywiady przede wszystkim z graczami polskiej ekstraklasy i muszę przyznać, że niejeden zaskakuje mnie szerokością zainteresowań, czy poglądów. Nie przekłada się to jednak zupełnie na boisko. 11 to więcej niż 5 (zimą jest zimno, a latem ciepło), boisko jest większe, więc kamera musi stać dalej i objąć szerszą część boiska, i nawet pomimo poprawy jakości obrazu piłkarze to w większości koszulki, a nie twarze. W zwykłym meczu NBA jesteś wśród dobrych znajomych. W lidze jest zaledwie ~450 zawodników, więc o wiele łatwiej zapoznać się przynajmniej w jakimś stopniu z prawie wszystkimi. Załózmy, że gra chujowy zespół z dołu tabeli, a i tak wiesz kim jest podstawowa piątka, na którego młodego zwrócić uwagę, kto szuka swojej nowej roli, kto gra żeby zapracować na nowy kontrakt, a komu daje się szansę, żeby uzyskał wyższą wartość jako pionek transferowy. Jeśli oglądasz mecz między Recreativo Huelva a Getafe i znasz zawodników to prawdopodobnie oznacza, że prowadzisz profesjonalny serwis dotyczący ligi hiszpańskiej, bo śledzenie top 4 w taki sposób, a co dopiero wszystkich lig na kontynencie jest niemożliwe.

Chociażby z tych powodów odnoszę wrażenie, że zawodnicy w NBA są w uśrednieniu o wiele ciekawsi niż piłkarze. Blake Griffin buduje karierę w komedii i aktorstwie, Kevin Durant inwestuje w Sillicon Valley, Rajon Rondo ponoć jest błyskotliwy z matematykii, Gordon Hayward prowadzi bloga, na którym między innymi pisze o profesjonalnym e-sporcie. Jimmy Butler słucha country, J.J Redick, Channing Frye i Richard Jefferson nagrywają podcast, Boris Diaw jest ekspertem od kawy, Dame Lillard rapuje itd. itd. Łatwiej mi znać te fakty, bo graczy NBA jest mniej, ale liga też dba o to żeby wypychać zawodników leniwych, i z toksycznym charakterem. Element "gangster" i stereotyp czarny = nieinteligenty w zasadzie zanikają z ligi, co automatycznie powoduje, że łatwiej kibicować zawodnikom na boisku, i przyjemniej czytać ich sylwetki w magazynach.

3. Analiza

Dobrze wiesz, że jaram się ciekawostkami i statystyczkami i poświęcam miejsce w głowie, które mogłoby służyć na pożyteczne rzeczy. Dawno temu grałem w jedną z najlepszych gier sportowych, czyli NHL 2000 jako Philadelphia Flyers, i mniej więcej co piąty mecz poświęcałem sporo uwagi temu kto miał najwięcej goli, asyst, strzałów, obron, fauli i wszystko inne co było mierzalne. Ponieważ w hokeju zazwyczaj wyniki są wyższe niż w piłce miało to sens, bo cyferki zapełniały rzędy i kolumny w zadowalającym mnie tempie. Jakie odkrycie nastąpiło zatem, kiedy zrozumiałem, że NBA ma tych cyferek to potęgi trzeciej. Nawet bazując na podstawowym box scorze po meczu masz punkty, asysty, zbiórki, bloki, przechwyty, straty i faule. Na tym się jednak nie kończy, co mądrzejsi obserwatorzy sportu pożyczyli mnóstwo statystyk od statystycznie najlepiej zbadanej gry, czyli Baseballu. Koszykówka jest lepsza pod tym względem, że cały czas pozostawia miejsce na niezbadaną magię, zawodników wymykającym się konwencjom i schematom, i dyskusję pomiędzy zwolennikami badania pod mikroskopem, i tymi którzy wolą wyciągać wnioski z czystej gry. Te dwa podejścia powodują, że w całym internecie piszą setki znakomitych autorów, którzy bawią i uczą rozkładając na czynniki pierwsze schematy ofensywne i defensywne, ale jednocześnie pamiętają o ludzkiej stronie sportu. Wiesz, że czytasz dobry shit, kiedy siedziś w czyjejś prozie i widzisz jak dużo wiedzy i zrozumienia ci brakuje, dlatego musisz pochłaniać jeszcze więcej materiału. W przyszłości wspomnę kogo lubię czytać i z jakich powodów.

W porównaniu z NBA analiza piłki nożnej wydaje mi się bardzo powierzchowna i prymitywna. Po pierwsze ze względu na fakt, że wyniki są bardzo niskie to duża jest statystyczna wariancja, co powoduje, że np. Leicester przechodzi przez cały sezon unikając regresji do średniej i wygrywa mistrzostwo. Oczywiście nie jestem per se przeciwko temu, ale jeśli życie nie jest sprawiedliwe, to nie wierzę, że chociaż sport nie może być. To jeszcze nie jest mój główny zarzut, a przy innym spojrzeniu niż moje można by to zaliczyć jako plus dla piłki nożnej. Mój drugi zarzut jest taki, że analitycy i komentatorzy piłki bardzo rzadko mówią nam rzeczy, których nie wiemy. Kto jest ostatnim ekspertem w studio, który rozszerzył twoją wiedzę na temat tego jak buduje się zespół który wygrywa? Nawet czytając i słuchając trenerów mam wrażenie, że poruszają się tak samo po omacku jak świadomi kibice (Pep Guardiola jest wyłączony z tej dyskusji), tylko że u nich jedno oko jest lekko otwarte. Czytając anglojęzyczną stronę SOCCERA zauważyłem, że precyzyjniejsze statystyki i mądrzejsza analiza zaczynają wchodzić do gry (np. expected goals, który bierze pod uwagę ilość i jakość strzałów, który bardzo dobrze wskazuje ile można spodziewać się od ofensywy i defensywy danej drużyny), ale pływając w luksusach głębokiego rozumowania o NBA, chujowy plastikowy basenik piłki nożnej jest niewystarczający.

4. Pieniądze

Wielokrotni mistrzowie NBA, oświetleni blaskiem największych gwiazd w historii sportu Los Angeles Lakers od czterech sezonów żrą gruz, bo nie umieli sobą zarządzać. Kiedy Real trochę przegrywa to wydaje gazylion bimbalionów i kupuje sobie kolesia, który sprawia im problemy.


Mateuszu, to wszystko nie oznacza, że oglądanie piłki nie sprawia mi przyjemności. Nawet wśród (rzadko) uprawianych przeze mnie sportów gała pozostaje numerem jeden. Mundial i Euro zawsze będą stały wyżej niż nawet finały NBA. Moim dziennym sportem pozostanie jednak koszykówka. Chyba że mi odjebie i zacznę oglądać Overwatch league.

Michał