piątek, 5 października 2018

Zapowiedź sezonu 2018/19 - Houston Rockets

Drogi Mateuszu,

Gdy właściciel Rockets zapłaci ostatnie pieniądze swoim zawodnikom i spojrzymy wstecz, to te ostatnie sekundy meczu nr 5 finału konferencji zachodniej mogą okazać się najlepszym momentem obecnego składu Houston Rockets. Gdyby nie kontuzja Chrisa Paula w ostatnich sekundach, być może mówilibyśmy teraz o "mistrzach NBA - Houston Rockets", a Golden State Warriors szukałoby poważniejszych wzmocnień niż kontuzjowany DeMarcus Cousins.

Produkt, który zaproponowała w zeszłym roku drużyna z Teksasu przerósł najśmielsze oczekiwania fanów i ekspertów. James Harden, de facto rozgrywający Rockets, miał nie dogadywać się z Paulem odnośnie tego, który z nich ma zarządzać ofensywą. Trener Mike D'Antoni wynalazł wręcz prostackie rozwiązanie, aby nie dopuścić do konfliktu. Każdy z graczy dostawał w meczu przynajmniej 15 minut pod samodzielną kontrolą, a te 15 minut kiedy grali razem mieli dzielić się władzą. Nie ma łatwiejszych do zdobycia punktów w NBA niż pozostawiony bez opieki Chris Paul, otrzymujący podanie od Jamesa Hardena rozrywającego obronę wchodząc pod kosz. Sytuacja w której się znaleźli pozwoliła im więcej odpoczywać, a jednocześnie gwarantowała, że na boisku zawsze znajdzie się ktoś, kto może kompetentnie prowadzić grę. Z tego ustawienia korzystali też poboczni zawodnicy jak Eric Gordon, Trevor Ariza i Clint Capela. Zgodnie z główną zasadą systemu Rockets ustawiali się (Gordon, Ariza) się na linii rzutów za trzy punkty, albo ostro wchodzili pod kosz (Capela) i oczekiwali na podania od rozgrywających. Upraszczanie wymagań wobec zawodników zazwyczaj powoduje, że lepiej wykonują poszczególne zadania. Gordon trafił najwięcej trójek w całej karierze, a Capela zagwarantował sobie wysoki kontrakt.

Dlaczego zatem Houston miałoby nie powtórzyć sukcesu z zeszłego roku?

1. Inteligencja Chrisa Paula pozwoliłaby mu grać do pięćdziesiątki, ale zdrowie niekoniecznie nadąża za mózgiem. Jeśli Rockets chcą wrócić tam, gdzie byli w zeszłym roku, to Paul musi oszczędzać się jeszcze bardziej, a już w zeszłym sezonie zagrał tylko 58 spotkań po 32 minuty na mecz. Gdy tylko przycisnął tempo w play-off, to wiek dał o sobie znać. Dbanie o Paula nie dotyczy też tylko tego sezonu - w lipcu podpisał ogromny kontrakt, na koniec którego będzie miał 37 lat. Nie wiem czy w 2021 roku zasłuży na zarabianie $44 milionów.

2. Zmienili się idealnie dopasowani wyrobnicy. Ariza pasował do gry obronnej, ponieważ mógł naprzykrzać się zarówno obrońcom i skrzydłowym. Za $15 milionów wyciągnęło go Phoenix, a Houston wierzy, że jego produktywność zastąpi niedoświadczony James Ennis. Do momentu rozwalenia barku kluczowe ogniwo zespołu stanowił Luc Richard Mbah a Moute, któremu pozwolono odejść do Clippers ze względu na oszczędności finansowe. Do składu wkroczył za to Carmelo Anthony, którego nazwisko ciągle gwarantuje fanowskie emocje, ale styl gry pozostał w czasach przedpotopowych. Oklahoma City Thunder pozbyła się go bez żalu, widząc, że Anthony za dużo chce, a nie za dużo daje. Daryl Morey zapewne nie zakończył jeszcze swoich transakcji, ale za obecne lato otrzymuje 2+.

3. Więcej zespołów kopiuje styl Houston. Matematyka w końcu przekonała nawet gadające głowy starej szkoły. Coraz więcej zespołów skupia się na obronie, która polega na przejmowaniu na zmienianiu krytych zawodników po stawianej zasłonie (w przeciwieństwie do trzymania się jednego niczym plaster), a w ataku rzuca absurdalne ilości trójek. W samej zachodniej konferencji mamy nadmiar zespołów, które nie marzą o niczym więcej, jak o zajęciu miejsca Houston jako główny przeciwnik Golden State. Wymagamy od zespołu, który dostał tak mocno pod żebra, aby jeszcze raz powtórzył magiczny sezon.

4. James Harden cały czas zawodzi w play-off. Gdy tylko zabrakło obdarzonego mocniejszą psychiką Chrisa Paula, Rockets utracili wiarę w siebie. Mecz numer 7 dał nam dowód, że czasami statystyka obraca się przeciwko analitykom - Rockets nie trafili 27 trójek z rzędu (rekord NBA), i pożegnali się z szansą na tytuł. Nawet jeśli Harden nie jest w takim wieku jak Paul, to jego gra też zacznie słabnąć z wiekiem, i kto wie czy nie zacznie się to w tym sezonie?

Oczywiście kop w dupę może okazać się znakomitą motywacją, i Rockets przystąpią do sezonu na furii, która doprowadzi ich do ziemi obiecanej. Myślę, że podobnie jak dla Golden State, sezon zasadniczy okaże się polem do testów i poskramianiem ego Carmelo.

Przewidywania

Las Vegas widzi regres over/under 54.5. W zasadzie zgadzam się z bukmacherami, ale nie sądzę, aby spadli aż o 10 zwycięstw. Kombinacja Paul + Harden + Capela, nawet przy trybie oszczędnym powinna wygrać 57 spotkań (przy 25 porażkach).

2 komentarze: