środa, 7 listopada 2018

Kemba, Sacramento, Zachód i Rose

Drogi Mateuszu,

Zapytałeś mnie o cztery kwestie dotyczące ligi, poświęćmy zatem każdej z nich krótszą lub dłuższą chwilę:

1. Kemba Walker

Rozgrywający Charlotte Hornets wchodził do ligi w 2011 z reputacją prawdziwego zwycięzcy, wszakże dopiero co wygrał uniwersyteckie mistrzostwo dowodząc drużyną z Connecticut. Eksperci nie wątpili w jego "zdolności przywódcze" i serce, ale zadawali sobie pytanie, czy zawodnik o niezbyt imponującym wzroście (zawyżone w metryce 185 centymetrów) poradzi sobie w lidze wymagającej coraz więcej elitarnego atletyzmu od rozgrywających (patrz Russell Westbrook, John Wall, Dame Lillard).
Kemba poświęcił całą karierę na to, aby uspokoić zmartwionych krytyków, jednocześnie zapominając o tym, że gra w miejscu, gdzie progres praktycznie przechodził niezauważony. Od 8 lat Hornets nieudolnie próbują znaleźć równie utalentowanego partnera dla Walkera, ale ich próby zazwyczaj kończą się na tym, że odpowiedzialność pozostaje na nim samym.

Dzięki stabilnemu rozwojowi wszystkich najważniejszych umiejętności, Kemba był w stanie dwa razy zaciągnąć Hornets do play-off (ostatnio w 2016). Kiedy wydawało się, że krzywa rozwoju Walkera zatrzyma się standardowo w wieku 27-lat, a Charlotte będzie musiało szukać sposobu, aby jednocześnie nie skrzywdzić lojalnego zawodnika, a z drugiej strony nie płacić mu gigantycznego kontraktu latem, Kemba zaskoczył ponownie. Na początku tego sezonu wszedł na kosmiczny poziom, dostępny zazwyczaj tylko dla samej czołówki ligi. Spójrzmy najpierw na jego podstawowe statystyki, wyrównane do 36 minut gry (statystyki dzięki Basketball Reference i NBA Stats):

30.2 PTS (wcześniej najwięcej 24.1)/6.4 AST (najwięcej od 2014)/4.5 REB (blisko rekordu kariery)

Od razu widać, że największa zmiana zaszła w jego podejściu do zdobywania punktów. Już na początku kariery widać było, że Walker najbardziej pasował do modelu współczesnego rozgrywającego, który najpierw myśli o rzucie, a potem o podaniu (jak Steph, czy Kyrie). Dopiero w tym sezonie wyłączył wszystkie hamulce, oddając o trzy rzuty więcej na mecz niż kiedykolwiek w karierze. To, jak często podejmuje decyzję o oddawaniu rzutu w stosunku do reszty kompanów (tzw. Usage Rate), plasuje go na 9. miejscu w lidze, między prawdziwymi ofensywnymi liderami (i Zachiem LaVinem). Nawet biorąc pod uwagę fakt, że Walker zawsze stanowił centrum ofensywy Hornets, to i tak w tym roku dołożył sobie obowiązków.

Nowy trener, James Borrego, odświeżył styl gry Hornets, kładąc nacisk na szybkość budowania akcji i czętsze oddawanie rzutów za trzy punkty. Rzetelność rzutu młodego Walkera bywała chybotliwa (nie więcej niż 33% do sezonu 2014/15). Jak taka przeszkoda stanąć może jednak przed etyką pracy jednej z najskromniejszych gwiazd NBA? Od kilku lat Kemba trafia celnie jak Simo Hayha, a w tym roku przekroczył granicę 40% skuteczności, przy oddawaniu aż połowy rzutów z dystansu. Wiesz kto jeszcze ma Usage Rate powyżej 30%, próbuje tak często rzucać za trzy, i gra ponad 30 minut w meczu? Steph Curry i James Harden. Curry na ten moment to najlepszy ofensywny zawodnik w lidze, a Kemba prawdopodobnie w tym momencie sezonu gra lepiej niż Harden.

Czy jest w stanie utrzymać takie tempo, i jak przekłada się to na grę drużyny?

a) Myślę, że celność (61% True Shooting) ma szansę pozostać tam gdzie jest. Punkty rzucane na mecz trochę spadną, zwłaszcza jeśli Nicolas Batum przejmie chociaż trochę ofensywnych obowiązków. Gdyby okazało się, że ten Kemba zostaje z nami przez cały sezon, to raz, że nie ma się co martwić o kontrakt, a dwa musi pojawić się w rozmowie na temat MVP (nie na czele stawki, ale trzeba przynajmniej o nim wspomnieć).

b) Charlotte Hornets legitymują się bilansem ... 6-5. Kilka rzeczy nastraja optymistycznie - porażki przyszły z naprawdę dobrymi zespołami (oprócz Bulls), i nie więcej niż czterema punktami (oprócz Raptors, drugą najlepszą drużyną w lidze). Ich różnica między zdobywanymi, a traconymi punktami w meczu wynosi +7.9 (co oznacza, że średnio wygrywają różnicą prawie 8 punktów, jest to jeden z najlepszych długofalowych wskaźników sukcesu). W konferencji w tym aspekcie lepiej radzą sobie tylko Bucks i Raptors. Zanosi się na to, że Walker po kilku latach przerwy ponownie dowiezie Hornets do play-off.

2. Sacramento Kings dobrze gra w kosza?!

Patrzę na skład Kings i nie mogę znaleźć ani Chrisa Webbera, ani Peji Stojakovica. Kto pozwolił im zatem wygrywać? 6 wygranych w 10 spotkaniach to dawno niewidziana skuteczność w stolicy Kalifornii. Próbuję przejrzeć zawodników i statystyki, które wskazałyby mi skąd takie cuda; bezskutecznie poszukuję jawnych odstępstw od normy i anomalii. I nic. Sacramento znajduje się mniej więcej tam gdzie powinno: 12 ofensywa, 19 defensywa, margines zwycięstwa idealnie w środku ligi. Ponieważ mówimy o Kings nie spodziewam się, aby dotarli do końca sezonu z tak wysokimi wynikami, ale trener Dave Joerger chyba znalazł receptę, aby nie przejść przez kolejny sezon z opuszczoną ze wstydu głową.

Wśród zawodników kluczem do sukcesu (na co mocno liczono już po zeszłorocznym drafcie) jest De'Aaron Fox, 21-letni rozgrywający z Kentucky, mocno pchający Kings do przyspieszania tempa (2. miejsce w lidze). Pierwszy raz od czasu DeMarcusa Cousinsa kibice z Sacramento mogą się uśmiechnąć myśląc o swoim zawodniku (a Fox nie niesie ze sobą kontrowersyjnego bagażu).

Niespodziewanie koszykarzem z hasłem otwierającym sezam porządnej gry okazał się Nemanja Bjelica. Serbskiego reprezentanta marnowano przez trzy lata w Timberwolves, ustawiając na błędnej pozycji. W Sacramento Joerger widzi go jako silnego skrzydłowego, rozciągającego obrony precyzyjnym rzutem za trzy. Nie ma szans, aby Bjelica utrzymał obecne tempo i celność rzutu, ale sam fakt, że należy go szanować, kiedy stoi daleko kosza, powoduje, że obrońcy zostawiają więcej miejsca dla fizolskiego centra Willie Cauley-Steina, albo Foxa właśnie. Swoją drogą Bjelicę powinna spotkać karma, bo najpierw kontrakt latem zaproponowali mu 76ers, który podpisał. Następnie stwierdził, że ze względu na rodzinę woli wrócić do Europy. Może nastąpiły zmiany geograficzne, których nie jestem świadomy, ale Europą okazało się Sacramento, z ofertą nieco wyższą niż tą z Philadelphii. Co gorsza, właśnie takiego zawodnika brakuje w 76ers.

Wracając do Sacramento Kings - szkoda zatem, że decyzje na górze organizacji spowodowały, że Kings nie mają w przyszłym roku wyboru swojego w drafcie, a poważni wolni agenci prychają śmiechem na propozycje z Sacramento.


3. Zespoły przeprowadzające operację "tankujemy" na Zachodzie

15. Phoenix Suns (2-8) - wszystko na swoim miejscu, młodzi zawodnicy nie umieją wygrywać

14. Dallas Mavericks (3-7) - Luka Doncic przywraca nadzieje, a Mavericks na pewno wyglądają lepiej niż ich bilans, ale nawet stracony sezon nie musi oznaczać tragedii (wybór w drafcie chroniony jest na pozycjach od 1-5)

13. Minnesota Timberwolves (4-7) - Jimmy Butler wstając rano decyduje, czy Timberwolves mają szanse. Kto to panu zrobił? Tu się przecież wszystko rozleci!

12. New Orleans Pelicans (4-6) - Cztery wygrane mecze z rzędu na początku sezonu - ANTHONY DAVIS MUROWANYM KANDYDATEM NA MVP. Sześć porażek z rzędu zaraz po tym? A, no tak przecież nie ma wsparcia. Danny Ainge zaczyna wysyłać SMSy do AD z przedpłaconego telefonu.

11. Los Angeles Lakers (4-6) - Los Angeles oznacza dramę przez cały sezon. LeBron gra na autopilocie. Obudźcie mnie jak zaczną robić transfery, albo ich bilans wyniesie 11-25.

10. Utah Jazz (4-6) - Tak się dzieje, kiedy przestajesz zaskakiwać drużyny wysokim poziomem gry. Obrona jeszcze nie wpadła we właściwe tory. Będzie ok, ale może nie aż tak dobrze, jak oczekiwano przed sezonem.

9. Houston Rockets (4-5) - Wygrali trzy spotkania z rzędu, zaczynają przyspieszać. Chris Paul był zawieszony, Hardena męczyła kontuzja, a zawodnicy poboczni potrzebują czasu na zgranie. Pomoże ponowne zatrudnienie defensywnego koordynatora, Jeffa Bzdelika, który chciał odejść na emeryturę, ale portfel właściciela Rockets wypchany dolarami przekonał go, że może warto trenować Carmelo Anthony'ego.

4. Derrick Rose i sprawa 50 punktów

Derrick Rose nie rozumie, że jeśli nabzdryngolona (potencjalnie nafaszerowanym drinkiem) dziewczyna jedzie taksówką do chaty, i nie odpisuje na SMSy, to nie należy wchodzić niezaproszonym do jej domu z dwoma kolesiami i z nieprzytomną uprawiać seks. Apelacja poszkodowanej od oryginalnego wyroku odbędzie się jeszcze w tym roku. W związku z tym Rose może rzucić sobie nawet 150 punktów, dla mnie jest skreślony.

Michał

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz