piątek, 16 listopada 2018

Listopadowy przegląd graczy pierwszorocznych, czyli Luka Doncic to profesor

Drogi Mateuszu,

W przeciwieństwie do właścicieli polskich klubów piłkarskich obserwujących swoich trenerów, uważam, że półtora miesiąca sezonu to zbyt krótko by poprawnie oceniać pierwszorocznych zawodników. Moim zdaniem ostateczny werdykt o przydatności zawodnika powinien zapaść nie prędzej niż po 4-5 latach, a fani Luki Toniego mogą czekać nawet dłużej. Ta zasada nie przeszkodzi mi jednak w wyciągnięciu kilku szybkich wniosków na temat nowego narybku NBA. Na podstawie kilku statystyk ustalimy kto zaczął pracować na drugi, lukratywny kontrakt, a kto powoli dopytuje jakie zespoły grają w greckiej ekstraklasie.

Minuty na mecz


Niezbędny składnik diety rozwoju młodego zawodnika. Jeśli nie grasz, nie masz szans popełniać błędów, a jeśli nie popełniasz błędów, to nie może na ciebie nakrzyczeć trener. Gdy trener nie krzyczy, to nie dowiadujesz się, że się do niczego nie nadajesz i nie stajesz się lepszy. Z tego eksperckiego równania wynika nam: więcej minut = lepszy zawodnik. Ważna jest także jakość minut, ponieważ, gdy do dobrego zespołu trafia przyzwoity rookie, często znajduje się w sytuacji, w której przywilej grania posiadają starsi (i lepsi) zawodnicy. Cierpliwość szkoleniowców dla młodzików wyczerpuje się szybciej, zwłaszcza gdy taki gagatek nie wypełnia podstawowych zadań taktycznych. Odwieczną zagwozdką analityków tematu prawidłowego rozwoju zawodnika jest to, czy granie w czerwonej latarni ligi, ale bez smyczy, buduje złe nawyki, czy pozwala nauczyć się brania odpowiedzialności za zespół.

Co ciekawe, w tym roku prawie każdy rookie trafił na odpowiednią sytuację życiową i gra mniej więcej tyle, ile oczekiwaliśmy. Nie ma nic dziwnego w tym, że Luka Doncic, DeAndre Ayton i Trae Young grają do bólu. Zaskakuje natomiast czwarty na liście Shai Gilgeous-Alexander, wybrany z 11. numerem w drafcie rozgrywający, który mocno wbił się do składu Los Angeles Clippers, walczących o bilet do play-off. Suns, Hawks i w mniejszym stopniu Mavericks wykorzystują ten sezon, aby zobaczyć gdzie jeszcze potrzebują wzmocnień, dlatego fakt, że młody PG z Kentucky gra tak regularnie mocno zaskakuje, zwłaszcza, że Doc Rivers notorycznie nienawidzi rookiech. Po analizie profilu statystycznego Shaivonte (10pkt/3as/3zb/1stl/2str przy 57% True Shooting), który przypomina wieloletniego weterana, możemy wnioskować, że jego przyszłość jako nowego Rondo jawi się świetlanie.

Gorzej wygląda temat u Mohameda Bamby (Orlando Magic). Center o największym zmierzonym rozstawie ramion w historii ligi i elokwencji uniwersyteckiego profesora, nie może zmieścić się w zapchanym pod koszem składzie Magic. Nie oznacza to, że brakuje mu talentu, ale na boisku nie ma po prostu tyle miejsca, żeby korzystać z Nikoli Vucevica, Aarona Gordona, Jonathana Isaaca i Bamby jednocześnie. W tym momencie sezonu wygląda też na to, że Orlando serio podchodzi do walki o play-off, skracając cierpliwość Steve'a Clifforda do prostych błędów. Bamba jak na wzrost jest też absolutnym szczawiem. Ewidentnie widzę tutaj kandydata do prawdziwego skoku umiejętności w trzecim roku gry.

Kto jeszcze zaskakuje: Josh Okogie (Timberwolves), Allonzo Trier (New York Knicks), Landry Shamet (Philadelphia 76ers)

Kto rozczarowuje: Marvin Bagley III (Sacramento Kings), Mikal Bridges (Phoenix Suns)

Proste statystyki dla plebsu


Pierwsza punktująca trójka jest ta sama, co w minutach, oprócz tego, że Young i Ayton zamieniają się miejscami. Zgodnie w przewidywaniami, Luka przeniósł wszystkie swoje umiejętności z Realu za ocean, i momentalnie wkroczył do gry z pewnością weterana grającego od 10 lat. Można mieć też sporo zarzutów do Aytona, ale jeśli rzuca 16 punktów na mecz, przy 63% True Shooting, to akurat za ofensywę ma wybaczone. Poza nimi, w punktach ciężko znaleźć jakieś odstępstwa od normy. Patrząc na skuteczność, należałoby oczekiwać, że Charlotte Hornets znajdą kilka rzutów więcej Milesowi Bridgesowi. Nie sądzę, aby w tym drafcie wybrano jakiegoś przyszłego punktującego rekordzistę, ale stabilność pierwszej dziesiątki robi wrażenie.

Jeśli chodzi o zbiórki to, bez niespodzianek, rządzą dwaj centrzy - Ayton i Wendell Carter jr. z Chicago Bulls. O grze Cartera mówi się, że czaruje inteligencją przerastającą jego wiek, i gdyby zespół, w którym gra nie składał się z tak dziwnych części, mówiłoby się o nim jeszcze więcej. Trzecie miejsce dla Doncica (dopóki DeAndre Jordan nie podpierdala mu zbiórek). Wydaje mi się, że rysuje się nam klarowny obraz dominatora tego sezonu, prawda?

Najlepiej asystującym pierwszorocznym jest oczywiście Trae. Co bardziej spostrzegawczy eksperci zauważali przed sezonem, że jego największego atutu nie stanowi wcale rzut z dystansu, ale właśnie przegląd pola. Kiedy Young wbiega pod kosz, to trochę w stylu Nasha, ma oczy dookoła głowy i dostrzega lepiej ustawionych partnerów, stąd aż 8 asyst na spotkanie. Na drugim miejscu Luka Doncic, który dotyka piłki o wiele mniej niż Trae (66.7 razy na mecz, do 81.4), i trzyma ją o wiele krócej (3.4 sekundy, do 4.7). System Dallas i Ricka Carlisle nakazuje też, aby inni zawodnicy mocniej wykazywali się w rozegraniu, podczas gdy w Atlancie Young sam sobie sterem, żeglarzem i okrętem.

W blokach pojawia nam się jedno znane nazwisko, czyli Carter jr., oraz ulubieniec zaawansowanych statystyk, Mitchell Robinson z Knicks. Robinson wyrobił sobie małą sławę przed draftem, kiedy zrezygnował z występowania na uniwersytecie dwa tygodnie przed sezonem, po czym przez cały rok sam przygotowywał się do NBA, pracując nad swoją grą w sali gimnastycznej. Pod tym względem okazał się pionierem i może zainspirował następnych, gdyż jego reputacja nie ucierpiała aż tak bardzo, aby Nowy Jork nie podjął ryzyka z 36. wyborem. Być może trafili doskonale i wartościowo, bo nawet grając 18 minut na mecz, Robinson daje dużo pozytywów drużynie, zwłaszcza w defensywie.
Żałośnie w statystyce bloków prezentuje się za to Ayton, który ma 18 cm przewagi nad Gilgeousem-Alexanderem, a blokuje dokładnie tyle samo rzutów na mecz. Kiedy na boisku pojawia się taki potwór, to powinien odstraszać rywali samą swoją obecnością. Może w trakcie gry obronnej Ayton ma ważniejsze rzeczy do roboty?

Czub kategorii "steals" należy do jednego zawodnika, który przybył do ligi jako najnowocześniejszy defensywny center, czyli Jaren Jackson jr. Oprócz tego, że okrada rywali 1.1 raza na mecz, to jeszcze blokuje 1.7 rzutu na spotkanie. Podobnie jak w przypadku Shai, ilość minut w meczu w ambitnym zespole Memphis zależy od dyspozycji dnia. Na ten moment Jackson jr. buduje swoją markę i powoduje, że w Tennessee znowu pojawił się optymizm, a Marc Gasol i Mike Conley odżyli (Grizzlies legitymują się bilansem 8-5, i 6. miejscem w zachodniej konferencji). Drugie miejsce zajmuje Josh Okogie, o którym wiem mało, ale jeśli Tom Thibodeau zaufał tak mocno pierwszoroczniakowi, to znaczy, że ten poświęca się jak Tom Hanks w "Szeregowcu Ryanie".

Rozmaite zaawansowane statystyki


Mitchell Robinson prowadzi w TS% - 64.5% i ma najwyższy Block Percentage - 9.3% (co oznacza, że kiedy już jest na boisku najczęściej blokuje rzuty, dla przykładu Ayton nie sięgnął nawet 2%)

Trae Young asystuje przy 43% swoich akcji.

DeAndre Ayton ma najwyższe PER - 20.3, statystyka, która trudnym wzorem matematycznym zlicza wszystkie osiągnięcia na boisku i zmienia je w jeden numerek. Krytycy sugerują, że zbytnio szanuje zbiórki, a że w tych Ayton jest niezły, stąd wysoki wynik. (Robinson jest drugi, 18.3). Luka Doncic trzyma się koło ligowej średniej, 15.3.

Kiedy już tylko grają, najbardziej lubią rzucać Harry Giles i Kevin Knox. Obaj mają USG% (usage rate, procentowa ilość akcji zakończonych rzutem albo stratą) na poziomie 27%. W przypadku Knoxa niespecjalnie to dziwi, bo reklamowano go jako zawodnika odpowiedzialnego za ofensywę. Giles mało wchodzi na boisku, ale widocznie gdy już się pojawia, to desperacko próbuje się pokazać.

Najkorzystniejszy wkład w wygraną drużyny (i oczywiście mówimy to z przymrużeniem oka) ma Donte DiVincenzo z Milwaukee. Kiedy gra, Bucks rzucają o 10 punktów więcej niż przeciwnik. Czy to rudy obrońca wpływa tak pozytywnie na zespół? Może jako jako maskotka?

RotY


Na ten moment myślę, że ilością minut i pomaganiem zespołowi Luka Doncic gra w zupełnie innej lidze, co nie oznacza, że nie ma żadnych innych wyróżniających się noobków. Z przyjemnością oglądać będę rozwój Jarena Jacksona i Wendella Cartera juniorów, którzy w przeciwieństwie do Aytona nie mają alergii na obronę. Trae Young na pewno wystrzeli jeszcze kilkoma epickimi spotkaniami do końca sezonu, a jeśli Mitchell Robinson otrzyma chociaż kilka minut więcej, to wejdzie do tej konwersacji jako czarny koń.

Michał







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz