czwartek, 30 maja 2019

Tabela po finale konferencji i typki na FINAŁY NBA

Drogi Mateuszu (i reszto typerów),

Idąca za głosem serca Ania uzyskała najlepszy wynik w tej rundzie, w której prawie wszyscy popełniliśmy dwa poważne błędy - po pierwsze, zaufaliśmy, że Portland Trail Blazers poradzą sobie tak samo dobrze, a może nawet lepiej, niż Houston Rockets (najbliżej był Baza, który ze szczodrobliwości serca oddał Blazersom aż, i tylko jeden mecz). Łatwa destrukcja największego rywala, i to bez Kevina Duranta nie przekonała nas do tego, aby stuprocentowo uwierzyć w Warriors. Sprawdziły się jednak przewidywania przed-playoffowe, zakładające, że ktokolwiek wyjdzie ze strony drabinki Nuggets - Blazers, nie będzie stanowił takiego wyzwania dla Warriors, jak właśnie Houston. Po drugie, zignorowaliśmy absolutną dominację Kawhi Leonarda nad tymi play-offami. Skuteczność i niepowstrzymywalna wola zwycięstwa niczym Michael Jordan w najlepszych czasach, oraz kontrola nad spotkaniem jak LeBron z Miami. Jak się okazało, to pokonanie Philadelphii wymagało cudów, przy Bucksach wystarczyło rozgryzienie początkowej strategii. KawhiPtors wtopili dwa pierwsze mecze, dostosowali instrumenty, i zatrzymali zespół Milwaukee nauczony grania w ramach partytury. Okazało się, że posiadanie trenera gotowego na szybkie taktyczne reakcje (Nick Nurse), jest ważniejsze niż wiara w nawet najlepszy system (Mike Budenholzer).

Tabela prezentuje się następująco:

1. Baza - 17 punktów
2. Beniu - 16 punktów
3. Gunio - 15 punktów
4. Ania 
    Michał - 12 punktów
6. Przemek - 10 punktów

A teraz przejdźmy do dania głównego

Finały NBA


Golden State Warriors - Toronto Raptors


GSW pokonało 


Los Angeles Clippers (4:2)
Houston Rockets (4:2)
Portland Trail Blazers (4:0)

Czy ktoś postawił im prawdziwe wyzwanie?


Nie, chociaż, kiedy grające jak dzikie buldogi Clippers urwały im dwa mecze, to gadające głowy zaczęły otwierać pliki tekstowe zawierające moratorium. Szybko okazało się, że Warriors weszli do play-off jeszcze zaspani. Houston stanowiło godnego rywala w pierwszych czterech meczach, a potem skapitulowało. Portland przegrało 4:0 bez wstyd, ale za każdym razem comeback Warriors wydawał się nieunikniony.

Jakie mają kłody pod nogami?


Największa to oczywiście kontuzja łydki Kevina Duranta, której tajemnica pogłębiana jest przez owiane tajemnicą raporty medyczne, i niejasny stan koszykarskiej aktywności zawodnika. Nawet bez niego Golden State posiada na tyle talentu, aby spokojnie zdobyć czwarty tytuł w przeciągu ostatnich pięciu lat, jednak Durant to ostateczny wyrównywacz. Tam gdzie Warriors tracą na stylu, gdy gra, tam też zyskują na nieuniknioności. 
Drugim wątkiem, mocno zajmującym media, będzie też stan psychiczny Golden State, być może żegnającego się z KD i całą piękną erą. Myślę, że grając w finałach skupia się raczej na wygrywaniu poszczególnych spotkań, ale pewnie, ważniejsza jest rozkmina, czy zawodnicy wolą wygrać bez Duranta i utrzeć mu nosa, czy Kevin woli odejść do Nowego Jorku zdobywając kolejne MVP finałów.

Jakimi dysponują atutami?


Są Golden State Warriors.

Toronto Raptors pokonali


Orlando Magic (4:1)
Philadelphia 76ers (4:3)
Milwaukee Bucks (4:2)

Czy ktoś postawił im prawdziwe wyzwanie?


Pierwsze mecze w każdej serii, i przez moment grawitacja. Ze wszystkim poradził sobie Kawhi Leonard. A tak naprawdę, to seria półfinałowa z 76ers stanowiła większe wyzwanie, niż ta z finału konferencji, ponieważ wymagała ikonicznego występu i rzutu od zawodnika, którego w przyszłym sezonie może nie być w Toronto, a i tak może doczekać się pomnika.

Jakie mają kłody pod nogami?


Chyba tylko ofensywny brak wsparcia dla Leonarda. Jak pokazał przez całe play-off, jest w stanie brać na swoje barki prawie cały ofensywny ciężar Toronto (46 rzutów w siódmym meczu z Philly!), ale jeśli Raptors chcą wznieść trofeum, to Lowry i spółka muszą regularnie trafiać do kosza, jakkolwiek prostacko to brzmi. Dodatkowo, mają w kadrze tylko trzech zawodników, którzy grali w finałach: Leonard i Danny Green w Spurs, a Ibaka w Thunder. Reszta Raptorsów znana do tej pory była z miękkich kolan.

Jakimi dysponują atutami?


Przede wszystkim, są w stanie zaskoczyć przeciwników różnymi wariantami gry w obronie. W jednej akcji Siakam może kryć Draymonda, Leonard Curry'ego, Green Thompsona, a Lowry pilnować jakiegoś ofensywnego beztalencia. W innej pozycje mogą się znacznie zmienić, bo prawie każdy podstawowy zawodnik Raptors dysponuje siłą i szybkością, nie zamykającego go w defensywnej szufladce. Kluczem do wszystkiego jest oczywiście Leonard. Będzie grał tam, gdzie jest najbardziej potrzebny, ale wykorzysta do tego tylko tyle mocy, ile nie zmarnuje na grę w ofensywie. Sprawa utrudnia się dla Toronto kiedy tylko wróci Kevin Durant. Wtedy Kawhi musi skupić się na kryciu najbardziej problematycznego zawodnika w całej lidze. Właśnie dlatego Warriors to Warriors. Już w tej chwili dysponują prawie niepowstrzymanym arsenałem ofensywnym, a mogą dołożyć do niego jeszcze Redeemera z Unreala Tournamenta. W każdym razie, Raptors to mądry zespół, uważny w obronie i przetestowany przez zaskakująco mocną wschodnią konferencję. 
Po ich stronie może stać też desperacja ostatniego "hurra". Po spodziewanym odejściu Kawhi, ten zespół nie wróci szybko do finałów. W przypadku zwycięstwa stanie w panteonie najciekawszych mistrzów, obok Dallas 2011, Pistons 2004, czy Rockets 95, dodatkowo pokonując historycznego rywala. Jeśli to nie motywuje, to nie wiem co. No, chyba, że Kawhi to faktycznie robot, i jego oprogramowanie nie pozwala na motywację.


Nawet biorąc pod uwagę nieobecność Kevina Duranta (a może właśnie dzięki niej?), szykują nam się najciekawsze finały od pierwszego sequela Cavs - Warriors, a przed nimi Heat - Spurs. Z jednej strony patrzymy na drużynę wznoszącą się do złotych bram dostępnych wcześniej do legendarnych Celtics, Lakers i Bulls, a z drugiej na utalentowanego underdoga, dysponującego talentem i know-how gotowym na zepsucie święta w Kalifornii. Życzę Toronto wszystkiego najlepszego, i chciałbym, aby Kawhi został w Kanadzie, ale serce mistrza przetrwa ciężką próbę.

Mój typ: Golden State Warriors - Toronto Raptors 4:2


Michał






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz