niedziela, 20 stycznia 2019

Mecz gwiazd sezonu 2018/19 - Kto zasługuje?

Drogi Mateuszu,

Zbliża się najważniejszy mecz sezonu, w którym zmierzą się "najlepsi" zawodnicy ze Wschodu, jak i Zachodu. W zeszłym roku dokonano poważnych zmian w systemie głosowania, oraz doboru składów, po to, aby nudny, wśród-meczowy konkurs wsadów wrócił do postaci prawdziwego meczu koszykówki, gdzie drużynom zależy na wygranej. Zasady są następujące:

Fani głosują na swoich ulubieńców, w tym roku wspierani przez Google. Jeśli wyszukasz nazwisko wybranego zawodnika, to możesz automatycznie oddać na niego głos, a masz ich dziesięć dziennie. Głos publiczności liczy się w 50%, i ta zmiana nastąpiła w odpowiedzi na sytuacje, kiedy niezasługujący i kontuzjowany Yao Ming wygrywał całościowe głosowanie w związku z faktem, że pochodził z kraju, który ma najwięcej ludzi na świecie. Pozostałe 50% rozdzielamy równo między dziennikarzy, oraz zawodników.
Niestety okazało się, że koszykarze, którzy tak często narzekają na niekompetencję pismaków, a także ich brak doświadczenia w graniu w lidze, nie podchodzą do głosowania specjalnie poważnie. Sporo z nich nie oddaje głosów na czas, część oddaje głosy na siebie, albo podaje żartobliwe wybory. Na całe szczęście eksperyment ze zmianą struktury głosowania możemy uznać za udany, bo w zeszłym roku obyło się bez niewytłumaczalnych decyzji.

W ten sposób wybierana jest pierwsza piątka, dwóch obrońców i trzech zawodników podkoszowych (zwróć uwagę na brak klasycznego centra, co ułatwia życie w momencie, kiedy klasowych w lidze po prostu nie ma). Pozostałych siedmiu graczy wybierają wszyscy ligowi trenerzy, którzy nie mogą głosować na swoich zawodników. Ich skład uzupełnia dwóch obrońców, trzech zawodników podkoszowych i dwie "dzikie karty". Jeśli ktoś nie może zagrać w meczu gwiazd przez kontuzję, trenerzy wybierają jego zastępstwo, i tak do skutku.

Kluczowe zmiany dotyczą jednak samego doboru składów. Od zeszłego roku przestaliśmy oglądać pojedynek Wschód - Zachód, bo w pewnym momencie zarząd NBA zrozumiał, że nikt nie będzie chciał oglądać milionerów odpoczywających po weekendzie imprezowania, niestarających się w ogóle grać w koszykówkę. Dlatego przywrócono zasady wuefowo-podwórkowe. Po dwóch stronach barykady stają zawodnicy, którzy otrzymali najwięcej głosów w swojej konferencji. W zeszłym sezonie byli to Steph Curry i LeBron James. Każdy z nich otrzymuje opaskę kapitana i wybiera sobie skład, bez względu na konferencję. Zaczynają od piątki wybranej w głosowaniu, a potem przechodzą do rezerw. Dzięki temu atmosferę podkręca honor wyłuskania prawdziwego talentu, a także sam proces wybierania. Zawodnicy nie zgodzili się na transmisję all-starowego draftu, być może ze względu na fakt, że ktoś poczuł by się urażony jako ostatni wybór. W tym roku mamy nadzieję, że przedmeczowe emocje trafią na nasze ekrany, ponieważ nie umiem sobie wyobrazić miny jednego z kapitanów, któremu sprzątnięto jego wybór sprzed nosa.

Do pełni szczęścia brakuje tylko wybierania 24 najlepszych graczy w lidze bez względu na konferencję, jednakże zmiany wprowadzone przez NBA ewidentnie przybliżają nas do idealnego rozwiązania (oby za tym poszły także zmiany w play-off). Na ten moment Wschód nie ma aż tylu utalentowanych zawodników, żeby usprawiedliwić pominięcie najlepszych graczy z Zachodu. Mimo wszystko, trzymam się obowiązujących zasad i przedstawię moje wybory do tegorocznego meczu gwiazd.

Wschód


Pierwsza piątka

G - Kyrie Irving
G - Kemba Walker
F - Joel Embiid
F - Kawhi Leonard
F - Giannis Antetokounmpo

Rezerwy

G - Victor Oladipo
G - Ben Simmons
F - Khris Middleton
F - Jimmy Butler
F - Blake Griffin
W -Domantas Sabonis
W - Nikola Vucevic

Smutna sytuacja na wschodzie kraju. Pierwsza piątka wygląda imponująco, kilku zawodników z rezerw też się do czegoś nadaje, ale patrząc całościowo? Wstyd. Kevin Love jest kontuzjowany i nie grał cały sezon, więc nie biorę go pod uwagę, John Wall i Wizards grają poniżej oczekiwań, dlatego nie otrzymują ode mnie żadnego szacunku. Wiem, że Bradley Beal wykonuje bożą robotę pod nieobecność swojego rozgrywającego, i dałbym się przekonać na wstawienie go za jedną z "dzikich kart", ale wolę wynagrodzić kogoś, kto rozgrywa sezon życia (Vucevic), i kogoś kto pełni jedną z najważniejszych ról, w jednym z najrówniejszych zespołów w całej konferencji (Sabonis). Domas zaczyna mecze z ławki, ale imponuje mi jego potworna skuteczność, rozwinięcie się pod każdym aspektem gry, i wykonywanie brudnej roboty na elitarnym poziomie. Gdy grał w Oklahomie, nie wykorzystywano jego atutów. Zamiast grania pod koszem i sprzątania śmieci pozostawianych przez niesprawne defensywny rywali, Billy Donovan zaparkował go na linii trzech punktów, gdzie miał grzecznie otrzymywać podania od Westbrooka i trafiać regularnie trójki, mimo że wcześniej tego nie robił. 

Victor Oladipo otrzymuje ode mnie nominację trochę na wyrost, bo gra słabiej niż w poprzednim sezonie, ale też nie rozczarowuje na całej linii, jak na przykład koledzy-obrońcy z Wizards. Smutne jest także to, że nie umiem wskazać kogoś, kto zasługuje na mecz gwiazd wśród 6. i 7. najlepszego zespołu konferencji, czyli Brooklyn Nets i Miami Heat. Gdyby Caris LeVert nie złamał kostki i grał tak, jak na początku sezonu, mógłbym zobaczyć go wśród najlepszych graczy ligi. D'Angelo Russell zaczął grać dobrze zbyt późno, a jeśli rozmawiamy o rezerwowych, to wolę to, co robi Sabonis, niż Spencer Dinwiddie, ale gdyby ktoś miał inne zdanie, to nie spierałbym się. Zgodnie z założoną konstrukcją całej drużyny, Miami Heat nie dysponuje żadnym wyróżniającym się zawodnikiem. Niedawno Erik Spoelstra dokonał taktycznej zmiany, i kazał grać Justise Winslowowi jako rozgrywającemu, co przyspieszyło karierę zawodnika z gigantycznym potencjałem, lecz trwa to za krótko, aby pozwolić mu zająć miejsce wśród elity.

Czy cała trójka z 76ers zasługuje na mecz gwiazd?... Tak. Uzasadniłbym nawet miejsce dla J.J. Redicka, którego obecność na boisku podnosi kwalitet ofensywny Philadelphii do elitarnych rejonów, ale poprzestanę na Embiidzie, Simmonsie i Butlerze.


Zachód

Pierwsza piątka

G - James Harden
G - Stephen Curry
F - Kevin Durant
F - LeBron James
F - Nikola Jokic

Rezerwy

G - Damian Lillard
G - Russell Westbrook
F - Paul George
F - Anthony Davis
F - Karl-Anthony Towns
W - DeMar DeRozan
W - Rudy Gobert


Ufff. Na Zachodzie jak zawsze ciężki temat. 3/5 pierwszej piątki podlega argumentacji. Po pierwsze Steph Curry, na bazie produktywności zasługuje na miejsce tutaj, ale z kolei zagrał mniej spotkań, niż Damian Lillard, który po raz kolejny ciągnie Trail Blazers w sezonie zasadniczym. Przyznaję miejsce Stephowi, ponieważ jego wyczyny sięgają limitów tego, co da się zrobić w koszykówce, i chcę żebyśmy (podobnie jak LeBrona) doceniali go, kiedy jeszcze gra. James i Lakers nie stoją w najlepszej pozycji. Pierwsza poważniejsza kontuzja Jamesa od niepamiętnych czasów obnażyła wszystkie słabości składu Lakers, gdzie nie mogłem wskazać żadnego zawodnika godnego zaszczytu występu w Charlotte. Na bazie tej różnicy między brak-LeBrona i obecność LeBrona wstawiam go do pierwszej piątki. Jeśli Paul George utrzyma defensywne tempo i wydajność w ofensywie, to na koniec sezonu zamieni się z Jamesem w pierwszej drużynie All-NBA. 

Czy Nikola Jokic to lepszy zawodnik od Anthony'ego Davisa? Raczej nie, ale Nuggets od początku sezonu prezentują siebie, jako prawdziwego kandydata do namieszania w play-off, a sam Nikola to najdziwniejszy zawodnik w lidze - center, którego centrum dowodzenia zarządza podaniami i czytaniem gry, a nie obroną i kasowaniem rywali pod koszem. Może niesprawiedliwie, ale nagradzam go za sukces zespołowy. 

Westbrook przestał umieć rzucać, w zamian zaczął przykładać się do defensywy i trochę bardziej angażuje kolegów do gry niż w poprzednich latach. Karl-Anthony Towns ożył zaraz po tym, jak znęcający się nad jego psychiką Jimmy Butler odszedł do Philadelphii, i zaczął grać na miarę swojego nieskończonego talentu. DeRozan otrzymuje ode mnie dużo szacunku za najtrudniejszą zmianę w lidze. Z jego perspektywy, Raptors wbili mu nóż w plecy, ale dzięki temu trafił do miejsca, gdzie potrafi się wykorzystać jego talent. W jego miejsce mógłby wskoczyć LaMarcus Aldridge, jednak co noc trudniejsze zadanie należy do DeMara. Utah Jazz i Rudy Gobert obudzili się w ostatnich tygodniach, stawiając szczelną blokadę przed koszem. Chociaż młody Mitchell również się obudził, to Rudy jest tym kolesiem, na którym naprawdę można polegać. 

Czy wybory na zachodzie mogą ulec w mojej głowie zmianie? Oczywiście. Z niecierpliwością czekam na wybór zawodników bez względu na konferencję, i rozczarowanie wschodnich "kandydatów", którzy budują CV w oparciu o rozwarstwienie społeczne. Mike Conley z Grizzlies nigdy nie zasłużył na All-Star? Wolne żarty. Miejmy nadzieję, że samo spotkanie przyniesie chociaż tyle emocji, co to zeszłoroczne. Kapitańskie opaski i wybór drużyny wzmagają konkurencyjność do znośnego poziomu, a niczego więcej nie oczekujemy od relaksującego weekendu. 


6 komentarzy:

  1. Uważam że A. Davis królujący w 3 sezonowych statystykaxh to jest must have w pierwszej piatce, a jak nie on to D. lillar, uzasadniając wieloletnią loajlnością oraz wzorowymi zdobyczami punktowymi

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mam problemu ze zmianą kogoś na Davisa, może nawet LeBron, który nie grał kilkunastu spotkań już? Ale Lillarda nie ma gdzie wstawić, bo kogo byś wyrzucił - Stepha czy Hardena? Nie możesz go wstawić w pozycji podkoszowej.

    OdpowiedzUsuń
  3. 1. Jokic
    Początkowo byłem przekonany, że wyjebać należy Jokica, ze względu na jego niski w porównaniu do reszty średni dorobek punktowy, ale reszta przemawia na jego korzyść.

    2. Stephen Curry
    Curry rozegrał 13 mniej spotkań niż Lillard w tym sezonie. Steph przewyższa Damiana za 3, a tamten z kolei za 2. Curry minimalnie więcej zbiórek, Lilard minimalnie więcej asyst. Curry minimalnie więcej przechwytów, Lilard minimalnie wićej bloków. Średnia zdobycz punktowa Curry'ego wyższa od Lilarda o 3 pkt (29/26) z tym, że Lilard tą średnią utrzymał w 13 grach więcej. Wiem, że dla Curryego to raczej formalność, ale jednak 13 gier na ziemi nie leży. Nie mówię, że to mórowany kandydat do zdjęcia, bo 36 gier to nadal dużo, decyzja chyba zależy od otoczenia i odwiecznego pytania, czy trudniej ma Curry bo inni wchodzą mu w paradę, czy trudniej ma Lilard bo sam robi paradę.

    3. LeBron
    LeBron powinine być niezdejmowalny, poza tym jest najstarszy ze stawki - 34 lata i światowy supertop, czapki z głów. Ilość meczów zbliżona do Curryego, który poza "3" i zdobyczą punktową (silna zależność) jest słabszy od LeBrona we wszystkim pozostałym (może poza osobistymi)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Damian Lillard to zajebisty zawodnik, który zasługuje na mecz gwiazd, ale toczy niesprawiedliwą rywalizację z jednym z najważniejszych zawodników w historii. To w jaki sposób Curry nagina obrony rywali dzięki celności swojego rzutu za trzy, nie ma precedensu w historii. Porównaj:

      Lillard próbuje 8 rzutów za trzy w meczu, trafiając 37% z nich. To jest wynik dobry, ale bliski ligowej średniej.

      Curry rzuca za trzy po 12(!) razy, trafiając 45%(!!!). Nie ma takich zawodników w historii, którzy przy tak wysokiej ilości prób trafiali tak skutecznie.

      Na Damiana Lillarda zwracasz większą uwagę kiedy gra. Dla Stephena Curry'ego przerabiasz cały system defensywny, który ułatwia życie pozostałym graczom Warriors.

      Zrównując statystyki z box-score, nie ma praktycznie różnicy między zbiórkami i asystami (+- 0.5 nie ma w zasadzie znaczenia, zwłaszcza że obaj się tym raczej nie zajmują). Duża różnica pojawia się przy statystykach zaawansowanych. True Shooting Percentage Stepha (67%) sięga w te rejony, gdzie zazwyczaj docierają tylko centrzy. Numerki zespołowe w trakcie, kiedy gra też wskazują na to, że ofensywa hula na historycznych obrotach. W przypadku Lillarda mamy do czynienia "tylko" z bardzo dobrymi.

      Lillard absolutnie zasługuje na mecz gwiazd, ale dopóki Steph gra na takim poziomie, to musi wystąpić w pierwszej piątce, bo jest jednym z 5 najlepszych zawodników w lidze. Lillard jednym z 15. Najlepszym argumentem przeciwko Stephowi są opuszczone mecze, ale kiedy ktoś gra w ofensywie niczym Jordan (w sensie efektowności i wpływu na zespół, nie stylu) to ta ilość ominiętych spotkań, jeszcze nie jest decydująca. Przynajmniej dla mnie

      Usuń
  4. No i pytanie dlaczego Butler zasłużył na wyparcie Beala?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie rywalizują na tych samych pozycjach. Beal jest obrońcą, Butler graczem "podkoszowym".

      Usuń